Z twórczością autorki Tajemnicy Nostradamusa zetknęłam się już wcześniej, w trakcie lektury W poszukiwaniu szmaragdowego Lwa oraz Księgi Małgorzaty ( obie książki czekają w wielkim stosie książek do zrecenzowania, a ja co jakiś czas solennie sobie obiecuję, że rzeczony stosik wreszcie opiszę i książki odstawię na półki). Obie książki czytało się bardzo przyjemnie, więc po Tajemnicę Nostradamusa sięgałam bez złych przeczuć.Niestety tym razem się solidnie zawiodłam. Zamiast dobrej przygodowo – historycznej książki z ładnie oddanym klimatem epoki jak to było w poprzednich dziełach tej autorki, dostajemy kiczowate coś co w zasadzie trudno przypisać do jakiejkolwiek kategorii. Książką historyczną “Tajemnicy” nazwać nie sposób, bo historii w niej tyle co kot napłakał a może nawet i mniej. Fantasy to nie jest, chociaż znajdziemy tu gadającą głowę, mroczne siły, czarną magię, duchy i jasnowidzenie. Od biedy można byłoby uznać, że jest to przygodowa książka dla młodzieży, na co wskazuje klasyczna komedia omyłek i wielkie “miłości” od pierwszego, drugiego i kolejnych spojrzeń. Jednym słowem pomieszanie z poplątaniem i pomerdaniem. Postacie są takie jak i fabuła czyli płaskie, nijakie, nudne, dialogi w stylu dawnej literatury dla panienek z dobrych domów, a intrydze brakuje blasku i co tu kryć logiki. Aż dziw bierze, że bohaterowie tak długo kręcą się jak pies za własnym ogonem w sytuacji gdy wszystkie zagadki są do rozwiązania przez pięciolatka. Owszem, w książce mamy kilka dobrze napisanych humorystycznych scen, ale to zdecydowanie za mało, żeby uratować całość. A szkoda, bo Nostradamus i jego rola na dworze Katarzyny Medycejskiej to temat i historycznie i literacko wdzięczny.
No cóż, zaprzyjaźniona biblioteka osiedlowa wzbogaci się o książkę dla dzieci, bo nie dla młodzieży.