Sabaliauskaitė Kristina – Silva Rerum

Napaliłam się na tę książkę jak stonka na wykopki. Książka roku 2009 na Litwie, w 2015 nominowana do tytułu książki roku portalu Lubimy czytać, połączenie dwóch kultur, ukazanie bliskich związków Polski i Litwy. Nic tylko siadać i czytać. Tak. Siadać, czytać i… .  Po skończonej lekturze dalej nie wiem, do której kategorii powinnam przypisać tę powieść. Do historycznej?  Do obyczajowej? A może do fantasy? Oto bowiem autorka zabiera nas do szlacheckiego dworku w roku pańskim 1659. Zostajemy wciągnięci w życie rodzinne Jana Macieja Narwojsza, spolonizowanego litewskiego szlachcica, czy może już bardziej posiadacza ziemskiego, który w niepewnych czasach wojen przetaczających się przez granice Rzeczypospolitej Obojga Narodów, stara się zapewnić swojej rodzinie spokojny i dostatni byt. Śledzimy jej losy ukazane przez pryzmat dorastania Urszuli i Kazimierza, dzieci Jana Macieja. Widzimy jak się zmieniają, poznajemy ich motywy i skrywane marzenia, patrzymy jak los gmatwa ich drogi. Obserwujemy, jak rozpadają się w gruzy starannie uknute plany. A rozpadają, bo rzeczywistość wcale nie chce być taka jaką wymarzyła sobie para niezbyt sympatycznych bliźniąt. W swoich równaniach zapomnieli bowiem o największej niewiadomej zdolnej zniweczyć każdy plan – innym człowieku. Kiedy bowiem nasze plany zderzają się z planami kogoś innego – los rzuca kośćmi. I nagle największy wygrany może zostać z niczym.

Przyznaję, że dość długo wkręcałam się w lekturę i  były momenty kiedy chciałam ją definitywnie odłożyć. Wszystko za sprawą stylu pisania. Przywykliśmy już wszyscy do książek w których akcja pędzi do przodu jak użarty przez gza koń, dialog goni dialog, a bohaterowie są zmienni jak chorągiewki na wietrze. Tymczasem Silva Rerum napisana jest w “dawnym” stylu: akcja toczy się powoli, niemalże rozwlekle, bohaterowie choć doznają gwałtownych uczuć i zmian nastroju,  to jednak dalej żyją w niespiesznym tempie tamtej epoki. Czas fabuły toczy się tak, jak dawniej toczyło się życie – dostojnie, zwyczajnie. Na to wszystko nakłada się jeszcze styl narracji – w książce nie ma zbyt wielu dialogów! Przyzwyczajonemu do współczesnych powieści ( w których bohaterowie najczęściej ględzą bez ładu i składu) czytelnikowi może to sprawiać  niejaką trudność. A jednak właśnie taki styl pisania doskonale oddaje ducha tamtej epoki – kiedy przyroda i kalendarz wyznaczały rytm życia, a jedynym co mogło go zmienić były zdarzenia gwałtowne i ekstraordynaryjne – najazd kozaków, przybycie króla,  śmierć kogoś ważnego.

Jeśli do tego wszystkiego dodamy sprawne operowanie słowem, dostaniemy udaną opowieść o czasach dawno minionych, świetnie oddającą klimat epoki. Jednak jeszcze raz podkreślam – taki styl pisania nie każdemu przypadnie do gustu, wielu znuży, innych zirytuje. DLatego czytajcie na własną odpowiedzialność. Dla mnie – mocne cztery

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *