Pochwaliłam się stertą książek. I zaraz pojawiły się dopytywania kiedy zacznę pisać o tych książkach, bo przecież mam o czym pisać….. Oj kochani, żebyście wiedzieli ile kłopotów taka sterta może sprawić…. nawet pomijając taki drobny fakt, że ma tendencje do wywracania się o najmniej przyjemnych porach czy urywania półki…. przede wszystkim sprawia typowy ośli problem – za co tu się najpierw chwycić…. Wreszcie na pierwszy ogień poszły Orły imperium. Nie ukrywam, że po bardzo nieudanych : Okręt Rzymu oraz Wespazjan Trybun Rzymu dość podejrzliwie podeszłam do Orłów. Owszem, recenzje były dobre, ale sami wiecie jak to jest z “zawodowymi” recenzjami, więc dość poważnie obawiałam się kolejnego rozczarowania. Owszem rozczarowanie było, ale bardzo pozytywne. Po pierwsze autor ustrzegł się błędów merytorycznych. Po drugie jego wiedza na temat wojskowości Imperium Rzymskiego, równie obszerna, jeśli nie większa jak wiedza autora “Okrętu Rzymu” nie zepchnęła w cień fabuły, tak jak to się stało właśnie w “Okręcie”. Jednym słowem wreszcie dostaliśmy pełnokrwistą powieść z czasów rzymskich a nie beletryzowaną rozprawkę o zasadach prowadzenia walki przez legiony.
Jest rok 42. W Rzymie panuje Klaudiusz. Ten sam Kla-Kla-Klaudiusz, którego swego czasu tak znakomicie zagrał Derek Jacobi. Klaudiusz, wyniesiony na tron dziwacznym zbiegiem okoliczności nie jest silnym cesarzem. Zdecydowana większość rzymskich “ważnych” lekceważy go i uważa za durnia kombinując przy tym zaciekle jak się samemu dorwać do władzy.A władzę ma ten kogo kochają legiony. Jeśli zatem jakiś dowódca zaczyna być zbyt przez te legiony kochany, to trzeba go co prędzej ośmieszyć. Taki los staje się udziałem Wespazjana, który otrzymuje rozkaz podbicia Brytanii. W legionach są bohaterowie i są zdrajcy. Są szpiedzy i są zwykli ludzie, którzy znaleźli się w obozie wojskowym nie do końca z własnej woli i nie do końca wiedząc na co się decydują. Akcja rozwija się wartko, rozgrywka – czasem o cesarską życzliwość, częściej o przeżycie idzie w najlepsze, i jak w prawdziwym życiu szybko okazuje się, że tak naprawdę liczyć należy tylko na siebie, a najbliżsi mogą być najgorszymi wrogami.
Polecam