Tytuł mówi sam za siebie. A podtytuł : “obrazy z życia elit emigracyjnych 1939 -1945” może tylko kwestię uściślić. Po przeczytaniu tej książki stwierdzam, po raz kolejny zresztą, prawdziwość zdania: “lekcja będzie powtarzana tyle razy, aż się jej nauczysz”. Nie pamiętam już który to filozof wygłosił tę sentencję, ale zapadła mi ona w pamięć mocno. I niestety nie raz okazała się upiornie prawdziwa. Tym razem wyjrzała do mnie z kart książki. Cóż, mogę tylko z bólem stwierdzić, że nasze tzw. elity rządzące nie nauczyły się od czasu wojny niczego. Lektura “polskiego piekiełka” pokazuje nam emigrację i ludzi którzy wtedy doszli do władzy od tej drugiej, brudnej, strony politycznego salonu. Po raz kolejny możemy się przekonać, że politykę robią tylko ludzie, a ci są podatni na wpływy, mają swoje sympatie i antypatie, umieją się zachować albo są zwykłymi burakami ( nawet jeśli tupią po salonach i mają “historyczne” nazwisko), mają fobie i natręctwa, a nawet choroby psychiczne. Jednym słowem SĄ TYLKO LUDŹMI. Czytamy więc o antypatiach Sikorskiego, o jego niezbyt ładnych zagrywkach w celu przechwycenia władzy, o dąsach i podgryzaniach tego i owego. Czytamy o profesorze Kocie, zajadłym antypiłsudczyku wszędzie tropiącym zdradę, układ i inne ciemne sprawki, człowieku, który do spółki ze Stańczykiem z PSL-u odpowiedzialny był za komisje sprawdzające prawomyślność i wycinanie “sanatorów” z armii. Jak zawsze przy tej okazji załatwiano wszelkie porachunki osobiste. Czytamy o komisjach obronności kraju o szykanach i donosach, o odrzucaniu podań o przyjęcie na służbę tylko dlatego, że obawiano się tych czy tamtych osób jako silnych przeciwników politycznych. Nie ukrywam, że momentami brała mnie zgroza i miałam ochotę wykrzyknąć – “ależ dzisiaj to w ten polityk….. Jest wcieleniem tego ………” tak wielkie było podobieństwo wypowiedzi i zachowań. Warto w tym miejscu podkreślić, że autor nie bierze niczyjej ze stron – po prostu relacjonuje to co znalazł w dokumentach, wspomnieniach, pamiętnikach. Nie skupia się tylko na złych czynach, ale także opisuje dobre działania nawet tych najbardziej wydawałoby się wrednych postaci. Zasada ta działa również w drugą stronę. Koper nie waha się pokazać małostkowych czy wręcz szkodliwych działań podejmowanych przez tych, których zwykliśmy stawiać na pomnikach – Andersa, Sosnkowskiego, Sikorskiego. Pomimo materii, która jest ciężka i co tu kryć momentami wręcz zalatuje szambem, książkę czyta się szybko. I, znowu wbrew pozorom – warto a wręcz należy ją przeczytać. Przeczytać właśnie po to, by uświadomić sobie, że żaden człowiek,(a wszak politycy to tylko ludzie ) nie jest idealny i doskonały. Żaden nie czyni tylko dobra, ani żaden nie czyni tylko zła. I że najgorsze zło, jakie można temu narodowi uczynić to zacząć go dzielić na “nas” i na “ich” czy wmuszać stwierdzenia, że tylko “nasza prawda jest najsiejsza”.
Warto o tym pamiętać niezależnie od tego kogo się popiera czy słucha.
Reszta zgodnie z tym co powiedział poeta (” spisane będą czyny i rozmowy”) należy do historii.