Sięgnąłem po tę książkę z mieszanymi uczuciami – z jednej strony poprzednie dzieło tego autora – Stary ekspres patagoński – rozczarowało mnie, ale to było wydawnictwo z lat siedemdziesiątych, a Safari… to rok 2001. Przez te prawie 30 lat, myślałem sobie, sporo się mogło zmienić u Autora. Zarówno pomysł na tę podróż – lądem z Kairu do Cape Town – jak i pretekst do niej, czyli powrót do miejsc, gdzie Theroux pracował 40 lat wcześniej jako 19-letni wolontariusz Korpusu Pokoju, wydawały się ciekawe i zapowiadały, że tym razem więcej będzie o Afryce i Afrykanach, niż o przeczytanych w podróży książkach. Czytaj dalej »