Terry Teri -Zresetowana

Jak to miło przyjemnie się rozczarować. Sięgając po Zresetowaną, spodziewałam się kolejnej książki adresowanej do młodego czytelnika, niezbyt skomplikowanej, za to z obowiązkowym wątkiem miłosnym czyli “cierpieniami młodego Wertera”.  Tymczasem trafiła mi się rzecz wcale nie prosta, kojarząca się bardziej z Orwellowskim 1984 czy z filmowym Equlibrium niż z tak ostatnio modnymi kalkami Igrzysk śmierci.W świecie, w którym wydarzyła się nieznana bliżej katastrofa, młodzi ludzie którzy popełnili okrutną zbrodnię, lub byli terrorystami, dostają drugą szansę. Wymazuje się im osobowość czyli resetuje. Potem wyposaża w specjalne czipy kontrolujące emocje i nastroje, uczy na nowo wszystkich podstawowych zachowań – nawet chodzenia i jedzenia i tak zresetowanego bohatera oddaje do rodziny nazwijmy to zastępczej, której zadaniem jest umożliwić takiemu zrecyklingowanemu człowiekowi powrót do społeczeństwa.

Tyle teoria, czy raczej oficjalna propaganda. Czytelnik jednak dość szybko orientuje się, że coś tu bardzo, ale to bardzo zalatuje. Czujemy fetorek, zdajemy sobie sprawę, że coś to za piękne jest wszystko, szybko orientujemy się, że nic nie jest takie na jakie wygląda. Że klasycznie – przyjaciel to najgorszy wróg, a wróg to najbliższy przyjaciel. Kyle, bohaterka powieści ma znacznie trudniej. Ona musi żyć w kontrolowanym przez strach środowisku, stale zagrożona “wyłączeniem”, zmagać się ze swoimi demonami, zmuszona traktować wszystkich jak wrogów. Ba przez pewien czas jej jedynym pewnym przyjacielem jest… kot. Generalnie jest ciekawie, intrygująco i nietuzinkowo.

A minusy? Tak naprawdę znalazłam tylko dwa:

Bohaterka może nieco drażnić swoim gapiostwem ( przegapia bardzo wyraźne sygnały o zagrożeniu i jeszcze wyraźniejsze o sprzyjaniu), ale ostatecznie możemy jej to darować. Została wszak zresetowana, i gdyby używała sprawnie swojego umysłu byłaby to na pewno spora niekonsekwencja. Znacznie bardziej irytujący jest motyw “romansowy” pomiędzy Kyle i Benem. Jest tak sztuczny i naciągany, że aż przykro. Bierze się znikąd. Miałam wręcz wrażenie, że jest po to, aby był, na zasadzie odfajkowujemy z listy obowiązkowych motywów.

Jednak Zresetowana zaciekawiła mnie na tyle, że na drugi dzień po zakończeniu jej lektury pośpiesznie zamówiłam pozostałe dwa tomy. I mam nadzieję, że będą równie wciągające jak pierwszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *