Zakazane wrota to kolejna po Czerwonym pyle opowieść o Chinach z jaką przyszło mi się zmierzyć w ostatnim czasie. To opowieść o Chinach prawdziwych, a nie pokolorowany obrazek sprzedawany na użytek obcokrajowców. Opowieść o kraju w którym komunizm rękoma swoich wyznawców zrobił to co potrafi najlepiej – zniszczył stare nie dając i nie budując niczego w zamian.To zarazem opowieść człowieka zachodu, który odważył się odrzucić ( na ile to było możliwe) swoje zachodnie korzenie i zdecydował żyć życiem zwykłego chińczyka. Wiadomo, że taka zmiana był możliwa tylko do pewnego momentu, bo autor nie poddał się operacji plastycznej, a dla aparatu bezpieczeństwa zawsze pozostawał kimś kogo trzeba monitorować i pilnować – “przedstawicielem klasy wyzyskiwaczy, zgniłym człowiekiem zachodu, który może zarazić zdrowych członków socjalistycznego społeczeństwa, zachodnią zgnilizną. Napisana doskonałym językiem, bardzo precyzyjnie skonstruowana opowieść o Chinach lat 80 tych ujawnia starą i bolesną prawdę – że pozorne otwarcie Chin po procesie bandy czworga nie było podyktowane żadną odnową czy dojściem do głosu sił zdroworozsądkowych. Było za to elementem rozgrywki na najwyższych szczeblach władzy w partii komunistycznej i sposobem na zapewnienie sobie jakiego takiego spokoju. Oczywiście można powiedzieć, że w dzisiejszych czasach książka Tiziano jest już nie aktualna. Ale słuchając doniesień reporterów i czytając artykuły w gazetach trudno nie odnieść wrażenia, że Chiny wciąż borykają się z tymi samymi problemami. I może właśnie po to trzeba przeczytać Zakazane wrota – aby lepiej umieć odczytywać informacje ukryte w doniesieniach prasowych – prawdę o kondycji społeczeństwa gospodarczego smoku Azji.
Zakazane wrota, to trudna książka. Momentami bolesna, momentami nużąca. Ale warta przeczytania przez każdego kto ma ambicje wypowiadać się o świecie współczesnym.