Valleyo Susana – Porta Coeli T.1 Brama światów

porta_coeli“Brama światów” to pierwsza część tetralogii “Porta Coeli” hiszpańskiej pisarki Susany Vallejo. Sięgnęłam po nią po pierwsze dlatego, że lubię pisarzy hiszpańskich, (za ich charakterystyczny styl pisania), a po drugie, ponieważ zaintrygowała mnie owa “brama do innego świata”. W literaturze fantasy bramy do innych światów to zabieg nader często stosowany, a ilość wariacji jaka jest tu możliwa jest imponująca i ograniczona chyba tyko naszą ludzką wyobraźnią. Byłam więc ciekawa, który z możliwych wariantów wybrała autorka, a może wymyśliła coś całkiem nowego, co rzuci mnie na kolana?

 

jeśli chodzi o “hiszpańskość” Bramy światów, to muszę stwierdzić, że miałam jej aż w nadmiarze. I, niestety, nie wyszła ona książce na dobre. Po pierwsze, bohaterowie. Są… dziwnie podobni do bohaterów Cervantesa. Przy czym to podobieństwo dotyczy bardziej skojarzeń niż rzeczywistości. Jak pamiętamy Don Kichote był rycerzem smętnego oblicza jadącym w świat na wychudzonej szkapie i w pordzewiałej zbroi.  Bernardo jedzie w świat na szlachetnym rumaku, a miecz ma zawinięty w szmaty i wsadzony do juków czym jak gdyby zaprzecza swojej rycerskości – a przynajmniej tej jej warstwie, która nakazuje prezentować światu miecz jako symbol statusu i wyznawanych wartości, a jak mówią niektórzy – również jako przerośnięty symbol falliczny…. Towarzysz Bernarda jest malutki, grubiutki, rumiany i jedzie na mulicy. Macie skojarzenia z Sancho Pansą? Ja miałam od razu. Bernardo jest nieco melancholijny, Nuno wręcz odwrotnie chętnie i pełnymi garściami czepie z życia. Nasi bohaterowie jadą na poszukiwanie… jednorożca, ( kolejne odniesienie do Cervantesa – tam bohater uganiał się za idealną miłością) którego jakoby widział Nuno. W trakcie podróży znajdą nie tylko jednorożca, ale także inne przedziwne stworzy, a także dziwną białowłosą kobietę ( autorka od razu rozwiewa wszelkie złudzenia – kobieta jest zwyczajnie siwa..) dysponującą dziwnymi siłami. Sami więc widzicie, niby to Cervantes ale nie Cervantes tylko jego krzywe zwierciadło. Podobnie jest z  tłem. Nigdzie nie jest powiedziane, że to Hiszpania, ale autorce hiszpańskie nazwy miejscowości tu i tam wyrywają się z zębów, a zakon św Cekliny z którym związani są i  Bernardo i Nuno, aż nazbyt wyraźnie podobny jest do hiszpańskiego zakonu rycerskiego Calatrava. Tyle o hiszpańskości.

Niestety, oprócz nawiązań do Cervantesa zbyt wiele dobrego o bohaterach czy fabule powiedzieć się nie da. Bohaterowie  są nudni, papierowi, ich rozterki przyprawiają o napad ziewania, na romans spuśćmy zasłonę milczenia.  Wizja innego świata też nie rzuciła mnie na kolana. Autorka chyba do końca nie mogła się zdecydować czy to raj czy jego antyteza. W efekcie wyszło nijako, nudno, sztywno i nieprzekonywająco.  Na koniec wszyscy żyli długo i szczęśliwie, o czym czytelnik może nie mieć okazji się przekonać, bowiem wcześniej ma ogromną szansę na uśnięcie….

Nudna bajka na dobranoc. Na pewno nie sięgnę po kolejne tomy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *