W książce “Opowieści o Pilocie Pirxie” jest jedno opowiadanie, które zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. To historia o jaźniach konających astronautów “zapisanych” i “żyjących” w automacie naprawczym. Przeczytałam je jako nastoletni szczeniak i pamiętam do dziś. Ten dławiący klimat, tę bezradność w dochodzeniu co się naprawdę dzieje. I tę podchodzącą do gardła gorycz, gdy czytałam jak Pirx wydaje zlecenia złomowania “nawiedzonego” robota. Tamten klimat wrócił do mnie w trakcie lektury Unicestwienia.Bo tak naprawdę nie wiemy czym jest tytułowa Southern Reach. Nie wiemy czy jest efektem jakiejś “mikroapokalipsy”, którą sprowokowali wojskowi, czy może nieudanym eksperymentem który wyrwał się spod kontroli, eko katastrofą, czy może wreszcie to najzwyczajniejsza ewolucja, i tylko ludzie nie chcą się z jej, jakże odległym od darwinowskiego kształtu pogodzić? Miotamy się razem z relacjonującą wydarzenia uczestniczką pomiędzy zgrozą, złością, bezradnością, strachem, wściekłością. Odkrywamy piętrowe pokłady kłamstw i manipulacji. Łykamy gorzką, choć spodziewaną pigułkę – informację o tym, że wszystkie uczestniczki wyprawy zostały uwarunkowane – z “wdrukowanym” poleceniem popełnienia samobójstwa włącznie. Kto to zrobił? Nie wiemy.
Tak naprawdę po odłożeniu książki wiemy jeszcze mniej niż w momencie rozpoczynania jej lektury. Czy sprawił to klimat, czy po mistrzowsku używany język niespecyficzny – nie mam zielonego pojęcia. Ba, jeśli na początku wydawało się nam, że wiemy coś o głównej bohaterce, to na koniec i ta wiedza została zakwestionowana.
Zostajemy z jeszcze większym stosem pytań niż po lekturze Rozgwiazdy Wattsa.
Dlatego zamówiłam pozostałe dwa tomy trylogii. Być może się łudzę i po lekturze ostatniego i tak zostanę z tymi samymi pytaniami i głodem wiedzy, ale podobnie jak bohaterka ( której imienia też nie znamy!) – chcę wyruszyć na wędrówkę w głąb zakazanej strefy. A może jeszcze w głąb czegoś innego…
Polecam, ale uprzedzam, łatwo się tu pogubić i jeszcze łatwiej zniechęcić