(4 / 5) Biografie nie są książkami które recenzuje się łatwo. Nie ma tu akcji za którą można autora pochwalić albo skrytykować. Nie ma mniej lub bardziej udanych bohaterów nad którymi można się co nieco powytrząsać. Nie ma wreszcie ostatniej deski ratunku czyli dialogów do których w ostateczności można się przyczepić, albo za które można piszącego pochwalić. Są fakty, w zdecydowanej większości dobrze znane. Recenzującemu pozostają tylko własne emocje i przemyślenia. I tym właśnie będę się dziś z Wami dzieliła.
Książka podzielona jest na cztery części: Pierwsza – sięgając szczytu, druga – Wielki świat, trzecia – długa droga ku klęsce, czwarta – po kataklizmie. Ot, klasyczna opowieść. I klasyczni bohaterowie – Himmler, Heydrich, Goebbels, Goring, Hess, Bormann. Najwierniejsi z najwierniejszych Hitlera. Tym razem jednak światła reflektorów skierowane są nie na nich, a na postacie skrywające się ( z niewielkimi wyjątkami) w cieniu – na ich żony. Przynajmniej taki był zamysł autora. Bo nie da się ukryć, że mężczyźni co i rusz “pchają się” na plan pierwszy. I to w jakimś sensie też jest ciekawe doświadczenie, wszak przywykliśmy myśleć o nich jak o potworach z kłami i pazurami nieledwie. A z kart “Żon Nazistów” patrzą na nas zwykli faceci. Czasem szpetni, czasem zakompleksieni, czasem schorowani, czasem zadufani w sobie. Wszyscy żądni uwagi, poczucia ważności, lepszego życia po latach biedowania. Wspinający się do swojej chwały i swoich “5 minut” także po ramionach i karkach małżonek. Czasem za ich przyzwoleniem. Czasem nie oglądając się na nie. A one? Wszyscy wiemy co zrobiła Eva Braun czy Magda Goebbels. Ale co doprowadziło je do takich decyzji? A inne? Kim były gdy oczarowała je ideologia nazizmu i sam Hitler? Kim się stały? Kiedy przekroczyły magiczną granicę? Jaka była naprawdę Gerda Bormann, jaka Lina Heydrich? Jak Emmy Goring zdołała zachować w tym świecie resztki przyzwoitości ( wstawiała się za żydowskimi znajomymi i starała uratować ich przed śmiercią). Czy znajdziemy na te pytania odpowiedzi w Żonach Nazistów? Na pewno nie wprost. Trzeba ich szukać i doczytywać się między wierszami. A przede wszystkim nie przystępować do lektury z gotową tezą.