(2 / 5)
Ostatni tom serii o młodości Viriona, ale nie ostatni w ogóle. Autor kiedyś zapowiadał tomów dwanaście i jestem ciekawa czy do tylu dociągnie. Mam też wątpliwości, czy ja tyle przeczytam.
W końcu wątki zbliżają się do finału, a Obława jest coraz bliżej uciekinierów.
Opis wydawcy sugeruje zamknięcie wszystkich wątków i co najmniej epicką bitwę na koniec. Niestety nic z tego. Jest tu pewne zamknięcie historii Viriona, ale bardziej dotyczy osiągnięcia przez niego dojrzałości – jako człowieka i szermierza. Część wątków faktycznie zostaje zamknięta, ale mam wrażenie, że na szybko i po łebkach, co biorąc pod uwagę cztery tomy, każdy po jakieś 600 stron, jest trochę kiepskim rozwiązaniem. Tym bardziej, że w tym tomie też mamy sporo gadulstwa i równie dużo przedłużania na siłę pewnych tematów tak, żeby zbyt szybko nie trzeba było ich kończyć. Jeśliby powycinać dłużyzny, dialogi o niczym i ograniczyć scenki rodzajowe związane ze zdobywaniem i piciem wódki, całość spokojnie zmieściłaby się w dwóch tomach. I zdecydowanie miałyby one lepsze tempo akcji.
Nie ma się też co spodziewać epickiego zakończenia. W przeciwieństwie do pozostałych tomów niektóre wątki faktycznie się kończą, ale zdecydowanie bez fajerwerków. I jak na finał czterech tomów jest to finał zdecydowanie mocno rozczarowujący i spokojnie pasowałby do dowolnego tomu serii, ale niekoniecznie jako podsumowanie pewnej całości.
Szermierz, podobnie jak pozostałe tomy, nadaje się jako książka do pociągu albo audiobook rozpraszający trochę przy nudnych czynnościach. Ale z taką ilością wodolejstwa, gadulstwa i dłużyzn szybko zaczyna być trudny do zniesienia i trzeba sobie dawkować zapoznawanie się z Virionem.
Pół gwiazdki więcej niż tom poprzedni tylko za zamknięcie wątków, bo nadal jest to więcej tego samego.