(1,5 / 5)
Teoretycznie miało być to porównanie rynku pracy – kiedyś i dziś. Teoretycznie miało być o pracy, która to podobno leży na ulicy i nie hańbi. Ale jak to zwykle bywa – praktyka trochę rozjechała się z teorią. Czytaj dalej »
(1,5 / 5)
Teoretycznie miało być to porównanie rynku pracy – kiedyś i dziś. Teoretycznie miało być o pracy, która to podobno leży na ulicy i nie hańbi. Ale jak to zwykle bywa – praktyka trochę rozjechała się z teorią. Czytaj dalej »
(5 / 5)
Przyznaję, że podobała mi się okładka. Minimalistyczna, z czernią kosmosu, zero kiczu fantastycznego i SF prosto z Photoshopa. Cała reszta wywoływała co najmniej niepokój – klasyczne science fiction wyprodukowane przez dziennikarkę, co prawda zajmującą się nauką, ale z wykształceniem humanistycznym. I jeszcze hasło reklamowe: „w duchu Lema”. Strach się bać. Stwierdzenie, że podeszłam do książki jak pies do jeża byłoby sporym niedopowiedzeniem. Czytaj dalej »
(4 / 5)
Książka o tym czemu kobiety mają trudniejszą sytuację na rynku pracy napisana przez mężczyznę. Szybko okazało się, że autor, całe szczęście, nie idzie ani w stronę zbytniego feminizmu, ani szowinizmu. Koncentrując się na faktach i popierając je odpowiednio wyważoną ilością statystyki pokazuje problemy i polemizuje z tymi, którzy twierdzą, że ich nie ma. Czytaj dalej »
(3,5 / 5) Teoretycznie jest to powieść dla młodzieży. Teoretycznie. Bo tematy jakie porusza autorka wcale do lekkich nie należą. Bo co, jeśli okaże się, że wszystko w co wierzyliśmy, wszystko do czego się przygotowywaliśmy, wszystko wreszcie, za co się obwinialiśmy jest jednym wielkim kłamstwem? Jeśli ufaliśmy nie tym co trzeba? I wreszcie co, jeśli okaże się, że należysz właśnie do tych, których najmocniej zwalczałaś? Czytaj dalej »
(4,5 / 5) Z postacią Eberhardta Mocka spotkałam się już w Festung Breslau. Ten doskonały czarny kryminał zrobił na mnie jednak tak przygnębiające wrażenie, że omijałam odtąd książki Marka Krajewskiego, nie chcąc znowu odczuwać tej całej mało sympatycznej gamy uczuć jaką autor potrafi w czytelniku swoim pisarstwem wzbudzić. Cóż za ironia – pisać tak dobrze, żeby płoszyć czytelnika. W końcu jednak Mock znowu stanął na mojej drodze, podarowany przez przyjaciółkę, więc nie zostało mi już nic innego, jak tylko znowu zanurzyć się w wykreowany przez autora dosadnie prawdziwy świat zbrodni. Czytaj dalej »
(2 / 5) Polska fantasy ma się całkiem nieźle. Wystarczy wspomnieć Wegnera, Hałas, Kubasiewicz, Piekarę… Coraz więcej też udanych debiutów. Z tym większym zainteresowaniem i nadzieją na dobrą lekturę sięgnęłam więc po pierwszy tom Kronik Dwuświata, zatytułowany Mrok we krwi. Przeczytałam i mam bardzo mieszane uczucia. Może nie jest to aż taka porażka, jak przedstawiają ją niektóre recenzje na Lubimy czytać, do nagrody Blasku też jej jeszcze daleko, ale..
W pewnym Universum dwóch królestw dorasta dwoje młodych ludzi. Ona – o wielkiej mocy, trenowana na szamankę. On, trenowany na zawodowego zabójcę, o cechach wiedźmina. Oboje wstępują w dorosłość i zaczynają odkrywać, że to co uważali za pewnik wcale takim pewnikiem nie jest. Zaczyna się ich wędrówka do dorosłości – do świata w którym tak, wcale nie oznacza tak, obietnice i przysięgi są łamane jak patyki, a ludzie, nawet Ci najbardziej obdarzeni są tylko narzędziami bogów. Czytaj dalej »
(2,5 / 5) Tak, tak, tytuł napisany jest dobrze. To nie Agata Christie i jej Morderstwo na plebanii. To Karolina Morawiecka. I Morderca na plebanii. Po raz drugi spotkamy się z dość niezwykłym duetem detektywistycznym: wdową po aptekarzu, damą jak z “Co ludzie powiedzą” i skazaną na swoiste wygnanie nieco zbyt (w opinii przełożonych) przedsiębiorczą siostrą zakonną. Oraz… z całą plejadą mieszkańców podkrakowskiej Wielmoży – miejscowości niewielkiej, w której pewno niebawem stanie pomnik Karoliny Morawieckiej. Wybitnej detektyw, dorównującej, ba przerastającej wszelkie literackie sławy, z samym Herkulesem Poirot na czele.