Naczytałam się zachwytów o serii książek tej autorki. Co prawda kiepskie doświadczenia nauczyły mnie już, że jeśli na okładce jest napisane – “bestseller z listy NYork Timesa” albo coś podobnego to należy to odczytywać jako -“mega gniot lansowany w Ameryce za ciężkie pieniądze” i książki za żadne skarby nie kupować, ale tym razem zachwyty były nasze rodzime, więc może jednak…. I książki ostateczne kupiłam. Opowieść o “przygodzie życia” ( choć ja osobiście za taką przygodę to bym podziękowała.), bardzo młodej i bardzo co tu kryć naiwnej dziewczyny, która chciała się wyrwać z dołu i wyrwała w ramiona swojego księcia z bajki czyli przygodnie spotkanego w knajpie Araba. Książka wykorzystująca do bólu wszelkie możliwe schematy:
Ona – piękna dziewczyna z rozbitej rodziny, wychowywana przez zaborczą i nieudolną matkę, obawiającą się powtórzenia w życiu córki swojego życiowego niepowodzenia i jednocześnie drżącą przed ostatecznym porzuceniem i samotnością. Bohaterka i matka w zasadzie nie rozmawiają ze sobą tylko warczą. Tak to przynajmniej wygląda z relacji córki. W efekcie córka trochę na złość matce wskakuje w objęcia spotkanego egzotycznego faceta. Naiwnie wierzy, ze wszystko się ułoży, nie bierze pod uwagę ani różnic kulturowych, ani religijnych, ani xenofobii, ani nawet tak banalnej sprawy jak możliwość zajścia w ciążę.
On – przystojny facet, egzotyczną dla nas urodą, studiujący, teoretycznie wzór cnót i chodząca zaleta. Dojrzały, niepijący, mądry, kochający itd. Itp.. Jednak pod całą deklaratywnością kryje się wyobcowanie, poczucie wyższości, inne postrzeganie ról kobiecych i męskich oraz chorobliwa zazdrość. Polskie otoczenie – sportretowane do bólu prawdziwie i do bólu sztampowo – nieumiejętności wychodzenia poza schematy (jak wesele to musi być “po naszemu” a wszelkie ustalenia nie obowiązują, przekonanie o wyższości nad innymi narodami (wszyscy Arabowie są brudni, wszyscy Cyganie kradną, wszyscy murzyni są prymitywni itd.. Itp..), ostracyzm społeczny osoby która ośmieliła się być inna – uczniowie z klasy, którzy posuwają się do gwałtu, dyrektor szkoły, który wyrzuca ze studniówki “brudnego araba”, czy nie chce wydać świadectwa maturalnego. Zwykła ludzka złośliwość i zazdrość skierowana przeciwko komuś kto ośmielił się być inny.
Trzeba przyznać autorce, że nie lukruje też drugiej strony. Kiedy bohaterka wyjeżdża do Libii rzekomo z wizytą do rodziny męża – Libijczykom też się dostaje i to nie mniejszą miarką. Za murami pięknych domów i w bogatych rodzinach dzieje się nie mniejsze zło niż to z którym bohaterka spotkała się w Polsce.
Sen o szczęściu głównej bohaterki zamienia się w koszmar a czytelnik może sobie tylko zadawać niepokojące pytanie – jak on sam zachowałby się w tej sytuacji – czy miałby dość siły żeby zerwać się z uwięzi czy by potrafił, czy by się odważył? Jaka taka stabilizacja kończy się jeszcze większym koszmarem i w zasadzie jesteśmy przekonani że już nic się nie zmieni. A jednak książka kończy się czymś na kształt happy-endu.
Czyta się książkę świetnie, jednym tchem, choć nie bez zżywania się na wybory i pomysłu głównej bohaterki. Refleksja przychodzi znacznie później. I nie jest przyjemna. Czy warto przeczytać te książkę? Mimo wszystkich jej schematyzmów myślę że tak – choćby po to, żeby się przekonać – jak sen z tysiąca i jednej nocy łatwo można zamienić w tysiąc i jeden koszmar.