No i znowu trafiła mi się książka w typie Indiany Jonesa. Dwa tomy Talizmanu Nergala podrzuciła mi znajoma, z niezbyt zachęcającym komentarzem: “czy to ja jestem taka wybredna czy to naprawdę jest GNIOT”? Nie zdziwicie się zatem ze nie było mi spieszno do czytania…
W końcu jednak przeczytałam i mogę odpowiedzieć na pytanie zadane przez koleżankę. Droga Aniu, owszem jesteś wybrednym czytelnikiem, ale jak dla mnie to zaleta, czytelnictwo nie polega wszak na łykaniu wszystkiego jak leci. A Talizman Nergala można uznać za “nie gniota” tylko wtedy, gdy potraktujemy go jako książkę bardzo młodego czytelnika. Ja osobiście oczekiwałam czegoś innego – historii z odrobiną fantasy. Dostałam… hm.. tak naprawdę nie wiem co. Prościutką liniową historyjkę, przewidywalną do bólu. Historii w niej tyle co kot napłakał. Logiki jeszcze mniej. Magia jest uniwersalnym środkiem do lepienia fabuły tam, gdzie logika i sens postanowiły dać sobie wolne. To znaczy… tak naprawdę wszędzie. Papierowe tło, papierowi bohaterowie, niedorzeczny pomysł i takie sobie wykonanie.
Omijać