Kolejna książka, którą mam nie wiem skąd. Na dodatek napisał ją facet znany ze S.T.A.L.K.E.R.a i Zony (znaczy kolejny spec od rozreklamowanego na prawo i lewo postapo… zieewww) oraz jakiejś opowiastki o historii alternatywnej (które to nieodmiennie kojarzą mi się z bardzo kiepską amerykańską SF). Facet zabrał się tym razem za postapo takie bardziej dosłowne (hmm… Zakon Krańca Świata). Rozumiecie… entuzjazm -5. A potem książkę otworzyłam, znalazłam w środku „Kartę utylizacyjną”, zakwiczałam z uciechy i zaczęłam czytać. I dawno nie zostałam tak przyjemnie zaskoczona.
Apokalipsa nadeszła. Ta Apokalipsa, żeby było jasne. Ale coś nie wypaliło i świat Po nadal istnieje. Chociaż nieciekawy jest bardzo. Po spustoszonym świecie kręci się Zek – komornik, typ też nieciekawy, a na dodatek na usługach skrzydlatych. I oczywiście wpada w kłopoty, bo jak się łatwo domyślić w tym świecie o kłopoty nietrudno.
A świat, oojjjjj… dawno nie trafiłam na taki: ciekawy, z pomysłem, spójny a jednocześnie pełen absurdów. I zaskakujący – w sumie do końca książki autor od czasu do czasu funduje czytelnikowi jakiś smaczek. A po skończeniu książki nadal chce się wiedzieć więcej. Do tego jest to świat brutalny i nieprzyjemny – zdecydowanie nikt nie chciałby tam trafić, nawet w ramach ekstremalnych wakacji.
Fabuła czasem gna do przodu, czasem daje czytelnikowi odsapnąć, dobrze pasuje do świata i jednocześnie sugeruje, że jest sporo rzeczy o których nie wiemy. Niestety nie wiemy też za dużo o bohaterach, zwłaszcza drugoplanowych. Nie przeszkadza to jakoś w trakcie lektury, ale ja bym z chęcią poznała historię, na przykład, Arta. Główny bohater zresztą też własną historią nie szafuje na prawo i lewo, ot wiemy tyle, żebyśmy wiedzieli, że jakąś historię ma i chcieli poznać kolejny kawałek. Poza tym Zek jest typem brutalnym, cynicznym i średnio przyjemnym. I w sumie trudno go nazwać bohaterem pozytywnym, pod wieloma względami przypomina bohaterów Abercrombiego, chociaż jeszcze ciut mu do nich brakuje – nie wzbudza aż takiej chęci kibicowania mu jak bohaterowie Zemsty na przykład. Ale trzeba przyznać, że jest to bohater ukształtowany przez świat, w którym żyje i dobrze do niego pasujący.
Mięso i flaki latają często i gęsto, jest to jak najbardziej uzasadnione, ale przez to Komornik nie jest książką dla wszystkich. Tym którym to nie przeszkadza – polecam. Może po serii gniotów trochę ponosi mnie entuzjazm (bo w końcu znalazłam fajną książkę), ale myślę, że nie za bardzo. A jak Zony nadal nie zamierzam tykać, to nagle poczułam nieodpartą chęć na zapoznanie się z historią alternatywną. Po drugi tom Komornika sięgnę na pewno.
——————————————————————————————————————————————— by K.Wal
Ze swej strony mogę tylko dodać, że Komornik to postapo, którego naprawdę można się wystraszyć. No, przynajmniej ja wystraszyłam się niewąsko. I nie ze względów nazwijmy je “ideologicznymi”. Bardziej z powodu tego, że ten świat PO jest światem jakiego jeszcze nie widzieliśmy. Nie ma promieniowania, nie mordują nas kosmici, zombie ani krwiożercze mutanty. Nie załatwił ludzkości wirus, ani globalna katastrofa ekologiczna. Jednym słowem nic z tego, co dzięki licznym powieściom zdołaliśmy jako tako oswoić.
Ludzkość morduje najbardziej absurdalny z możliwych powodów. Ktoś kiedyś napisał scenariusz końca świata. I… nie zaktualizował go. Ot, zupełnie jak firma, która nie wprowadziła procedur adekwatnych do zmian w społeczeństwie. Porównanie do firmy nie jest zresztą przypadkowe, bo posłańcy końca świata zachowują się jak kiepscy menedżerowie za wszelką cenę realizujący plan big bossa bez oglądania się na koszty, skutki i całą resztę. Wizja tyleż wstrząsająca co prawdopodobna.
Jeśli jednak jesteście osobami wierzącymi Komornik może się wam nie spodobać. Bo autor nie raz i nie dwa idzie po bandzie, nie wahając się np. porównywać raju do obozu koncentracyjnego.
Z racji tego, że wiele “nie wiemy”, a “chcielibyśmy wiedzieć” – czekamy na jeszcze! 🙂 Świetna recenzja, w której perfekcyjnie ujęłaś klimat książki. Pozostaje nam tylko przyłączyć się do poleceń. 🙂