Napaliłam się na tę książkę jak stonoga na wiciokrzew. Dante, tajemnice, sekrety, kody… Wszystko co tygrysy lubią dostawać, a w dodatku wydane przez moje ulubione wydawnictwo Astra. I, jak nietrudno się domyśleć – z wielkiej chmury ledwie coś kapnęło. Zdecydowanie spodziewałam się czegoś innego. W książce o Dantem Dantego jest jak na lekarstwo. Jest za to wszystko inne. Przysłowiowe szwarc mydło i powidło. Autor do jednego wora wsadził templariuszy, kult Izydy, Tomasza z Akwinu, biblie gnostyckie i co mu tylko spod pióra skapnęło. W efekcie powstał melanż niesamowity, jakiś bełkot nieledwie, w dodatku okraszony kwieciem z gatunku : “Jerozolima miasto w którym Abraham poświęcił Jezusa”. Jak do tego jeszcze dołożymy kwiecie radosne w postaci pracy tłumaczki, wyraźnie na bakier z gramatyką języka polskiego powstaje dzieło straszliwe.
Z trudem wstrzymując odruch wymiotny ogłaszam: Proszę Państwa: oto kolejna Nagroda Blasku!