(2 / 5)
Pierwszy tom zdecydowanie mnie nie zachwycił, ale szukałam czegoś lekkiego do pociągu, a drugi tom akurat miał premierę. Nauczona doświadczeniami z poprzedniego tomu i poprzednich serii autorów najpierw sprawdziłam jak wygląda oryginalna okładka (polecam googla), a potem ile aktualnie tomów ma seria Nevady. Sześć. 6. S-z-e-ś-ć. A miały być trzy… ech…
Nevada – sierotka o złotym sercu – postanawia komuś pomóc, mimo że ta pomoc może ją wpędzić w kłopoty. Nie w kłopoty typu: złamałam paznokieć, a raczej: biega za mną morderca z siekierą. Bohaterka zachowuje się jakby była księżniczką Disneya ratującą ptaszki pod wpływem impulsu, a nie właścicielką agencji detektywistycznej mającą rodzinę na utrzymaniu. O dziwo, okazuje się, że jednak każdy dobry uczynek zostanie ukarany i Nevada pakuje się w kłopoty. Takie które, znowu, zdecydowanie ją przerastają. I znowu będzie potrzebowała pomocy Rogana (a to ci niespodzianka…).
Fabuła płynie wartko, przerywana od czasu do czasu scenkami rodzajowymi – a to kuzyn odnajduje w końcu swoje moce, a to do akcji wkraczają siostry Nevady (to akurat jedna z lepszych scen w książce), albo rodzina biedzi się nad zadaniem domowym, które ma wyjaśnić czytelnikom jakim cudem ten niby alternatywny świat jest identyczny jak nasz (dalej nie kupuję tego wyjaśnienia, bo jest naciągane jak stara guma). A wszystko to jest często-gęsto przerywane ślinieniem się Nevady nad Roganem.
Do zestawu znanych bohaterów dołącza w tym tomie Cornelius – bestiar i jego menażeria. I jest to zdecydowany plus tego tomu. Reszta, to niestety: kompletny brak zaskoczeń (części można się było domyślić już w pierwszym tomie), więcej tego samego (głównie na linii Rogan – Nevada) i czarne charaktery umierające szybciej niż zdążą mrugnąć, żeby tylko intryga nie została rozwiązana zbyt szybko (i ta metoda przedłużania fabuły nie jest wykorzystana tylko raz, niestety). Mimo tego główny zły jest dość oczywisty (i trzeci tom przeczytam tylko dlatego, że chcę wiedzieć, czy dobrze trafiłam).
Całość bardzo mocno przypomina Kate Daniels z lekko poprzesuwanymi akcentami. Mamy twardych, pyskatych bohaterów umiejących się posługiwać bronią, Nevadę-Kate mającą rodzinę, ale ukrywającą coś od dziecka oraz Rogana-Currana i jego stado fanatycznie oddanych wojskowych. Mamy toksyczny związek, który jest przedstawiany jako wielka miłość. Mamy „złego sezonu” i „złego odcinka”.
Co prawda, w przeciwieństwie do Kate, która na problemach skupiała się chwilami aż za bardzo, Nevada zachowuje się zbyt niedojrzale, zwłaszcza jak na kogoś, kto od lat prowadzi biznes. A momentami rewelacje, które zmienią jej życie diametralnie kwituje prostym „ok” i nawet nie wzbija się na wyżyny Scarlet O’Harry, która „pomyśli o tym jutro”.
Do tego było tu zdecydowanie za dużo wzdychań, westchnień, spojrzeń, bijących serc i macanek jak na sensację. I zdecydowanie za dużo fabuły jak na pornolka, więc wyszło takie trochę ni pies, ni wydra. Przyznaję, że czytało się błyskawicznie, bo styl autorów jest ładny, łatwy i potoczysty. Ale wolałabym jednak poczytać coś lepszego, nawet w kategorii: lektura do pociągu.