(2,5 / 5) Pierwsza z serii antologii pod dość jednoznaczną nazwą Wigilijne strachy zawiera w sobie 11 opowiadań grozy. Od razu uprzedzam – określenie groza i horror są nieco na wyrost, ponieważ poza dwoma wyjątkami mamy tu do czynienia z autorami z przełomu XIX i dwudziestego wieku. Dwa wyjątki o których wspominam, to pisarze z przełomu XVIII i XIX i prawdę mówiąc nie mam pojęcia co było podstawą takiego a nie innego wyboru. Być może chodziło o polski trop. Obaj autorzy znali się z Mickiewiczem.
Jak w każdej antologii – ciekawe opowiadania przeplatają się tu z takimi sobie, lub wręcz mizernymi. Najtrudniej czyta się pierwsze dwa opowiadania – Szlachic Zawalnia oraz Straszna Wróżba – Gdybym miała oceniać antologię po opowiadaniu Szlachcic Zawalnia, (a przewrotnie jest pierwszym opowiadaniem antologii) – nigdy bym jej nie kupiła. Nie każdy lubi wracać do liceum i znowu męczyć się z romantyzmem. Dla sięgających po książkę mam propozycję – zostawcie sobie to opowiadanie na sam koniec, nawet po notach o autorach. Jako historyczna ciekawostka sprawdzi się na pewno. Jako pozycja rozpoczynająca antologię jest po prostu chybiona. Straszna Wróżba – Aleksandra Bestużewa, to kolejna pozycja, która powinna znaleźć się raczej na końcu niż na początku antologii. Co prawda nie używa tak archaicznego języka jak Szlachcic, ale również napisana jest manierą romantyczną i zalatuje na kilometr Puszkinem. Jest to jednak całkiem niezłe opowiadanie grozy, ze zgrabnie skonstruowanym zakończeniem.
Cała reszta opowiadań trzyma jeden, przyzwoity poziom. Przy okazji lektury mamy okazję zastanowić się nad pojmowaniem grozy i horroru kiedyś i dzisiaj. W opowiadaniach nie znajdziemy hektolitrów krwi, latających flaków, hord odmóżdżonych potworów. Groza wynika ze spotkania z niewytłumaczalnym. Bardzo często jest karą za złamanie tabu lub przykazań. Wyniszcza psychicznie. Można zaryzykować stwierdzenie, że jest zdecydowanie bardziej wyrafinowana niż dzisiejsza groza. Najlepszym opowiadaniem według mnie jest Tojak. Utrzymana w w klimacie opowiadań Alana E. Poe opowiastka, w której uważny czytelnik usłyszy odległe echo Dekameronu. Zaraz na drugim miejscu stawiam “Zaginionego Stradivariusa”, typowo gotycka, bogata, pięknie opowiedziana historia. Ciekawostką niewątpliwie są dwa opowiadania autorstwa Jerome.K.Jerome najbardziej znanego z satyrycznej powieści Trzech Panów w łódce ( nie licząc psa) . No cóż, zdecydowanie wolałam go w satyrycznej odsłonie, ale ta kropla humoru jaką przemycił do opowiadań ma swój urok i wdzięk.
Może kiedyś nabiorę ochoty na pozostałe części cyklu, na razie mam lekki przesyt.