Jacek Piekara – Inkwizytora cztery tomy

mlot-na-czarownice

Młot na czarownice
Łowcy dusz
Sługa boży
Miecz aniołów

Mordimer Medderdin licencjonowany inkwizytor Jego Ekscelencji biskupa Hez-Hezronu”. Tak zawsze przedstawia się główny bohater, który zajmuje się oczywiście tym, czym inkwizytor powinien się zajmować, ale nie tylko. Mordimer rozwiązuje też sprawy czysto kryminalne i działa jako najemnik, jeśli kogoś stać na jego usługi, które tanie nie są. Wszystko to w alternatywnym średniowieczu – brudnym, śmierdzącym, brutalnym i pełnym śmierci – często przypadkowej. Tylko wiara chrześcijańska różni się jednym szczegółem, który zmienia wszystko. Tutaj Chrystus zszedł z krzyża i pokarał swoich oprawców ogniem i meczem. A w modlitwie mamy „i daj nam siły abyśmy nie odpuszczali naszym winowajcom”.
Inkwizytor, czasem sam, czasem ze swoimi charakterystycznymi towarzyszami Kostuchem (wyjątkowo brzydkim) i Bliźniakami (mordercami i nekrofilami) wędruje po świecie i rozwiązuje cudze problemy (albo je stwarza), od czasu do czasu robiąc sobie wrogów lub popadając w konflikt z księżmi, którzy nie przepadają za inkwizytorami. Do tego mamy, wtrącane tu i ówdzie, wątki rodem z bardziej klasycznego fantasy w postaci wilkołaków, wampirów i specjalnych umiejętności Mordimera i jego towarzyszy.
Autorowi udała się dość nieprzeciętna sztuka – główny bohater nie dość, że jest inkwizytorem, czyli niejako z założenia postacią mało pozytywną, to na dodatek jest bezwzględny i bezlitosny. Jego towarzysze też nie są lepsi, raczej wręcz przeciwnie, a mimo to cała czwórka głównych bohaterów może być odbierana jako postacie pozytywne. Co też dużo mówi o powieściowym świecie.
Opowiadania czyta się szybko i szybko zapomina. Wszystkie tomy przeczytałam w przeciągu tygodnia, ale jeśliby ktoś kazałby mi powiedzieć, które opowiadanie było, w którym tomie to nie jestem w stanie. Fabuła jest niestety dość schematyczna: Mordimer dostaje zlecenie/polecenie biskupa, jedzie na miejsce, mamy rzeźnie i rozwiązanie problemu (lub odwrotnie), a Mordimer wykańcza niewygodnych światków. The end. Na dodatek powtarzają się bardzo często pewne zwroty i opisy (a czasem całe akapity) co nie pomaga w odróżnieniu tomów ani opowiadań. Poza tym, moim zdaniem, bohaterowie ze wszystkim radzą sobie trochę zbyt łatwo. Jednak całość mimo prostej (w większości przypadków) fabuły i schematyczności jest przemyślana – praktycznie w każdym opowiadaniu są jakieś odnośniki do poprzednich przygód bohatera lub zapowiedz kolejnych. Opis świata jest podany w oszczędny, ale naturalny sposób – Mordimer nie myśli na siłę o tym, co dla niego jest oczywiste tylko po to, żeby autor mógł wyjaśnić czytelnikowi jak działa świat.
W sumie ciekawy świat i nietypowy bohater w połączeniu ze schematycznością i średniej jakości stylem (co akurat jest usprawiedliwione bohaterem i światem przedstawionym, więc się nie czepiam), dają niezłe książki. Tylko nie należy czytać ich hurtem, bo irytacja i nuda wzrastają wraz z ilością przeczytanych opowiadań. W sumie przygody inkwizytora to lekka niezobowiązująca lektura do pociągu.
Przeciętniak x 4

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *