Catte Elizabeth – Czysta Ameryka. Przemilczana historia eugeniki

3.5 out of 5 stars (3,5 / 5) Lubię książki z  amerykańskiej serii wydawnictwa Czarne. Pokazują  inne oblicze kraju który rości sobie prawo do bycia niedoścignionym wzorcem dla całego świata. czasem jest to oblicze piękne, czasem niepokojące. czasem przeraża, czasem brzydzi, czasem zachwyca. Ale za każdym razem nie pozwala przejść obojętnie. Oto więc kolejna książka która rozprawia się z amerykańskim mitem. Tym razem to mit Ameryki jako miejsca zamieszkiwanego przez światłych, tolerancyjnych, wspaniałych ludzi. Nie wątpię, że w USA tacy też są. Ale byli i są też tacy, którym  w głowach roją się dziwne rzeczy. A jedną z tych rzeczy jest eugenika. Tak, tak, czystość rasowa wcale nie jest wynalazkiem nazistów.  Oni ją tylko nad wyraz „twórczo” rozwinęli. Ale nie byli ani pierwsi, ani na nich się nie skończyło. Eugenika w różnym wydaniu ma się dalej dobrze. I nie mówimy wcale o krajach afrykańskich, gdzie różne plemiona wyrzynają się z zapałem, bo ci drudzy są „nieczyści”. Eugenika wciąż istnieje. Istnieje w podobno najwspanialszym z miejsc na świecie czyli w USA. Czysta Ameryka to kolejna  po Detroit sekcja zwłok ameryki , książka pisana bez dziennikarskiego dystansu, za to z pozycji człowieka, którego coś  uwiera i boli. Autorka z pasją i nieskrywanym gniewem  opowiada o historii która rozgrywała się w jej rodzinnym stanie – Wirginii, o rzeczach które działy niemal na progu jej domu sąsiadującego  z Western State Hospital, , o Uniwersytecie Wirginijskim, który w relacji autorki wydaje się być kolebką poronionych eugenicznych teorii, które stąd właśnie, odziane w „naukawe” szatki rozlewały się na cały kraj i były propagowane nawet na … jarmarkach. Wreszcie o cierpieniu wysterylizowanych przymusowo kobiet i dziewczynek, których jedyną „winą” było najpierw urodzenie się w niewłaściwej rodzinie ( ubogiej, słabo wykształconej, z deficytami) , a później również w rodzinie o niewłaściwych „kolorowych” korzeniach. O eugenice ekonomicznej, będącej tak naprawdę przedłużeniem kolonializmu i zastąpienia jego ideologii przez teorie, u podłoża których leżał strach przed wydumaną utratą wyjątkowości zapewnianej dotąd przez biały kolor skóry. Wiele tu jest przykładów, które momentami jeżą włos na głowie, bo dziwnym i niezmiernie bolesnym trafem pasują do opowieści różnej maści polityków, ideologów i hierarchów snutych coraz jawniej również w naszym kraju.

To nie jest łatwa lektura. Nie czyta się jej jednym tchem. Momentami trzeba ją odłożyć i, nie ukrywam ciężko jest do niej wrócić, bo unosi się nad nią mocny fetor zgnilyzny, wręcz szamba. Ale trzeba ją przeczytać – właśnie po to, żeby zrozumieć skąd wzięły się powtarzane tu i tam teksty o ideologi nie ludziach, o obciążeniu ekonomicznym „nieproduktywnymi” członkami społeczeństwa. Żeby się zastanowić, do czego to prowadzi i czy aby nie zmierzamy znowu i w Stanach i w Polsce w tym właśnie kierunku.

Jedyny zarzut jaki mam do książki dotyczy nie tyle jej samej ile samego wydawnictwa, które zapewne z ekonomicznych ( nomen omen) pobudek usunęło z tytułu bardzo ważną część – informację, że rzecz dotyczy nie całej Ameryki ale stanu Wirginia. Jeśli zatem ktoś liczył na dzieło przekrojowe dotyczące całej Ameryki mógł poczuć się zawiedziony. Z drugiej strony, któż mógłby pomyśleć, że cała  historia eugeniki w Stanach  może zmieścić się w tak niewielkiej objętościowo książce?! Niektórzy recenzenci zwracali  również uwagę na pewną chaotyczność wypowiedzi autorki, ale ja nie odniosłam takiego wrażenia. Dla mnie tak przemawiał gniew, ból, rozżalenie autorki.

Zachęcam do przeczytania, choć jak mówią moi znajomi, rzecz „ryje beret” okrutnie.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Prawdziwym szokiem było dla mnie odkrycie, że tak ważna ( choć trudna i ciężka w odbiorze) pozycja, na portalu Lubimy czytać uzyskała zaledwie 4,7 punktu. Pozostawię to bez komentarza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *