Kaukaz fascynuje, niepokoi, przyciąga. Przyciąga barwnością zamieszkujących ten teren ludów, fascynuje niesamowitą górską przyrodą i historią, niepokoi ciągłym wrzeniem, i wspomnieniami Wielkiej gry. Ci którzy odbyli wędrówkę po Kaukazie chodzą w nimbie sławy równie wielkim jak ci, którym udało się przeżyć w amazońskiej głuszy, wśród pierwotnych plemion. A legendy i mity jakie narosły wokół Kaukazu trudno w ogól do czegokolwiek przyrównać. Z tym większą zatem ciekawością sięgałam po książkę Tonego Andersona, ciekawa w którą stronę pożegluje autor – czy w kierunku polityczno – historycznych rozważań, czy dalszego umitologiczniania tego obszaru, czy może w kierunku współczesnej niełatwej historii.Tymczasem autor zaoferował nam ( na całe szczęście!) najzwyklejszą relację podróżniczą. Nie ucieka co prawda od wątków historycznych, ale w terenie o tak skomplikowanych dziejach jest to raczej nieuniknione, natomiast rozważania na temat kto, kogo i dlaczego po skalistych ścieżkach ganiał nie są najważniejszym motywem tej książki. Poza tym dostajemy trochę legend, trochę uwag lingwistycznych i trochę obserwacji socjologicznych. Nade wszystko jest to jednak opowieść człowieka, który zakochał się w Kaukazie na tyle, żeby spróbować nauczyć się gruzińskiego, przeczytał chyba wszystko co na temat Kaukazu wydano wcześniej i zapragnął zobaczyć opisane przez innych miejsca na własne oczy. W swojej opowieści Tony Anderson wielokrotnie porównuje swoje przeżycia oraz otaczający go świat do tego co wyczytał wcześniej w książkach. Z całej opowieści przebija ciepła serdeczna miłość do miejsc które odwiedził i ludzi których spotkał, szacunek do wysiłku jaki wkładają w życie w tak ekstremalnych warunkach. Autor z uznaniem pisze o pogodzie ducha, życzliwości i gościnności mieszkańców zagubionych wśród gór dolinek, do których dotarcie jego samego kosztowało wiele wysiłku a nawet i strachu, bo nie jest łatwo przemieszczać się ścieżkami dobrymi dla kozic w deszczu, śniegu, burzy albo gradzie….
Choć na początku książka wydaje się nieco chaotyczna, jednak w miarę czytania lektura wciąga coraz bardziej i sami nie wiemy kiedy odwracamy kolejną stronicę. Wielkim plusem opowieści jest również to, że autor niczego nie upiększa, otwarcie pisząc o zmęczeniu, głodzie czy brudzie.Polecam wszystkim ceniącym dobrą literaturę podróżniczą.