Opowieść podręcznej przyrównywana jest do Orwellowskiego Roku 1984. Ale dla mnie Opowieść jest od orwellowskiego klasyka znacznie bardziej przerażająca. Cóż, może po części wynika to z tego, że Rok 1984 w pewnym sensie się spełnił, więc kiedy sobie pomyślę, że i z tej koszmarnej wizji miałoby się coś spełnić, to dostaję dreszczy. Jednak uczuciem, które towarzyszyło mi cały czas przy lekturze opowieści nie był strach, ani nawet niesmak, czy obrzydzenie. Nie. Towarzyszyło mi uczucie duchoty, zamknięcia. I obracające się jak zepsuta płyta pytanie: “No ale jak?! JAK?!!! JAK TO SIĘ MOGŁO WYDARZYĆ?!”. A tego autorka nam nie mówi, pozostawiając czytelnika ze zdumieniem, zgrozą, irytacją i pustym miejscem, które może sobie wypełnić do woli własnymi pomysłami.
A świat przedstawiony przez Margaret Atwood jest światem jak z koszmarów sennych feministek, lub jak z marzeń sennych nawiedzonych ortodoksów- mizoginów dowolnej religii. Wszyscy – mężczyźni i kobiety, choć te ostatnie bardziej wciśnięci są w sztywne ramy ról społecznych, ściśle powiązanych z ich seksualnością. Jeśli jesteś mężczyzną – masz trochę łatwiej. Możesz być strażnikiem, służbą domową, lekarzem, lub na szczycie hierarchii – komendantem. I wtedy będziesz miał swoją żonę i swoją podręczną. I wtedy będziesz mógł uprawiać seks. Ale tylko w celu prokreacyjnym. Jeśli jesteś kobietą masz mówiąc brutalnie przechlapane “po całości”. Nie wolno ci czytać, myśleć mieć własne zdanie. jeśli ci się poszczęściło i masz za męża ustosunkowanego i bogatego faceta jesteś Żoną. Jeśli mniej – jesteś służącą. Jeśli jeszcze mniej jesteś żono- służącą. A w najgorszym przypadku jesteś tylko podręczną. Naczyniem na nasienie i dziecko. Zbliżenie jest tak naprawdę gwałtem, choć nikt nie stosuje fizycznej przemocy. Jest gwałtem na dwóch kobietach: tytułowej podręcznej i oficjalnej żonie, która również musi brać udział w tym ohydnym rytuale jako “podkładka” pod nieszczęsną podręczną, przez to ta ostatnia staje się w jakiś pokraczny, chory sposób przedłużeniem jej kobiecości. Jeśli urodzisz dziecko – zabiorą ci je. Zostanie wychowane przez żonę a ciebie odeślą do jakiegoś innego komendanta. Jak nie zajdziesz po określonym czasie – staniesz się “niekobietą”. Autorka nie wyjaśnia co to znaczy, ale można się domyśleć, że coś bardzo paskudnego. I tu czytelnik znowu zostaje zaskoczony – bo czy może być coś gorszego niż bycie podręczną? I taka właśnie jest cała powieść. Z okruchów informacji budujemy naszą wiedzę o świecie, a gdy wydaje się, że już coś wiemy, autorka jednym zdaniem, jedną uwagą wywraca tę naszą z trudem budowaną konstrukcję do góry nogami, pokazując nam drugie, trzecie, czwarte dno, a jedno obrzydliwsze od drugiego.
Trzeba oddać sprawiedliwość autorce, że po mistrzowsku operuje słowem budując świat i klimat powieści bez jednego wulgaryzmu, bez krwawych scen i okrucieństwa. Że jest w stanie przydusić, zdławić czytelnika kilkoma zdaniami, jednym szczegółem wydobytym na moment z niebytu – ot tak jakby padły na niego światła przejeżdżającego samochodu.
Podziwiając warsztat, muszę się jednocześnie zastanowić, czy chcę czytać inne powieści tej autorki. Bo jeśli są tak samo przejmujące – to czy udźwignę ich ciężar?
Opowieść podręcznej pokazuje też bardzo brutalnie, co może się stać, kiedy do głosu dochodzą populiści, wycierający sobie gęby szczytnymi hasłami. Oraz, że wszyscy ci ideolodzy, tak naprawdę mają na celu tylko jedną rzecz. Ich własne dobro. Czasem, słuchając urągających zdrowemu rozsądkowi i nauce wywodów wygłaszanych ze śmiertelnie poważnymi minami w majestacie prawa lub dogmatu zadaję sobie pytanie, czy przypadkiem ktoś tu nie przeczytał Opowieści podręcznej i czy nie ma aby ochoty na zrealizowanie tej wizji w rzeczywistości. I wtedy wstaję i wychodzę z domu, bo nie można milczeć.
Nie da się ukryć, że literatura Atwood jest wymagająca, a autorka podejmuje w niej trudne problemy społeczne. Czy warto? Wydaje nam się, że tak, więc polecamy – zarówno “Opowieść podręcznej”, jak i inne tytuły. Świetna recenzja!