Cornwell Bernard – Wojny Wikingów t.4 Pieśń Miecza

piesn_mieczaW sprzedaży pojawił się czwarty tom Wojen Wikingów zatytułowany Pieśń Miecza . Nie ukrywam, że napaliłam się na niego jak przysłowiowa stonka na wykopki. A tu jak na złość w księgarniach które odwiedziłam – nakłady wyczerpane. Zezłościłam się niebotycznie i dawaj – zamówiłam książkę w internecie. A na drugi dzień dostałam…. dwa inne egzemplarze od przyjaciół, którzy widząc moje męki gdzieś tę książkę upolowali. W ten sposób stałam się szczęśliwą właścicielką  trzech egzemplarzy tego samego tomu. Tak to jest jak się ma wokół siebie ludzi chętnych do przychylenia nieba Ma się to niebo w całkowitym nadmiarze. Rozradowana rzuciłam się na książkę z pieśnią na ustach.
I troszkę mi ta pieśń zamarła. Przede wszystkim, czwarty tom Wojen jest najbardziej ze wszystkich fabularyzowany. Ponieważ brak jest źródeł historycznych o tym akurat okresie panowania Alfreda, autor poczuł się w prawach nieco sobie poużywać. Nie żeby to źle robił, Bernard Cornwell pisze doskonale , ale…. No właśnie. Czegoś mi w tej książce brakło. Jakby tej szlachetnej patyny, tego smaczku którego dodaje świadomość, że kiedyś naprawdę tak było, tego czegoś co odróżnia nawet najsprawniej napisaną przygodówkę od książki opartej na faktach.
Książkę przeczytałam w dwie noce. Czyta się ją doskonale, bo historia dzięki umiejętnościom pisarskim Cornwella przestaje być nudną relacją o tym co było, lecz staje się barwną opowieścią o czasach i ludziach którzy wciąż wydają się być żywi.  Bohaterowie są wyraziści, kibicujemy im z zapartym tchem, tym bardziej, że choć akcja dzieje się w wiekach średnich to niesprawiedliwości jakich doświadcza główny bohater niewiele różnią się od współczesnych ( jak widać mechanizm robienia świństw jest ponadczasowy,)  akcja toczy się wartko, logika nigdzie nie dała sobie wolnego, w przeciwieństwie do tłumacza, który już kolejny raz krzyk zaskoczenia czy też bólu tłumaczy jako pisk – co daje momentami efekt zgoła przedziwny, no bo wyobraźcie sobie scenę walki, niemalże jatki, w której przebity mieczem przeciwnik – mocarne chłopisko wydaje z siebie pisk zaskoczenia, albo też pada z piskiem. Nie wiem jak wy, ale ja wtedy zawsze oczyma wyobraźni zamiast wojownika widzę mysz w rogatym hełmie. A bitew i walk jest w tym tomie niemal w nadmiarze. Można wręcz powiedzieć, że historia Brytanii ( a co za tym idzie i historia naszego bohatera) nabrała jakiegoś dzikiego tempa i galopuje od jednej bitwy do drugiej, od jednej jatki do drugiej.
Na pewno kupię 5 tom. Przyzwyczaiłam się i polubiłam bohatera. Ciekawa jestem czy wreszcie zdecyduje się zerwać ciążące mu związki z królem Alfredem, czy uda mu się odzyskać rodowy gródek, czy podniesie się po kolejnym niesprawiedliwym i podłym uczynku króla. Historia Wessexu, Mercji i najazdów wikińskich na Brytanię podana przez autora jawi się wielce interesująco, strawię nawet te piski, które wedle tłumacza wydają walczący ludzie – wszystko dla prozy Cornwella.

Polecam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *