Kto choć trochę zna twórczość Brandona Sandersona, ten bez trudu zauważy pewną prawidłowość – otóż autora fascynują strzaskane królestwa. Światy “po przejściach”, krainy na rozdrożu historii, kiedy czasy świetności przetrwały tylko w baśniach i legendach, czasem w wierzeniach, czasem w niepełnych przekazach historycznych. Tak jest w “Elantris”, tak w “Siewcy wojny”, tak w “Z mgły narodzonym”. We wszystkich wspomnianych tytułach odeszli bohaterowie, bogowie zniknęli lub co gorsza stali się jacyś tacy… mało boscy, przepadła potężna magia. Pozostała pustka i zagubienie zwykłych ludzi oraz sny i wizje tych, którym los, a może coś innego przypisało niewdzięczną rolę odnowienia świata. Właśnie ten schemat uważny czytelnik odnajdzie w Drodze Królów. Droga Królów to pierwszy tom nowego cyklu Archiwum burzowego światła. Tom grubaśny, liczący niemal 1000 stron wewnętrznie podzielony jest na mniejsze księgi. Obawiałam się więc, pewnego wewnętrznego “poszatkowania”, który utrudni czytanie i orientację w przedstawianym przez autora świecie. Jednak Brandon Sanderson zdołał uniknąć tej pułapki i zaprezentował nam wyjątkowo spójną i dopracowaną wizję świata, która powinna spodobać się nie tylko wielbicielom prozy autora, ale również wszystkim tym, którym podobał się styl pisania zaprezentowany przez Ericksona w Malazańskiej księdze poległych. Podobny jest styl narracji, to samo wrażenie kompletnego zagubienia bohaterów w otaczającym świecie i w samych sobie. Podobne jest również poczucie, że o niektórych z bohaterów, żyjących jak najbardziej “tu i teraz” upominają się moce z przeszłości, jakby byli tylko awatarami tych, którzy kiedyś odeszli. Jeśli zaś chodzi o bohaterów, to ośmielę się stwierdzić, że Droga Królów obfituje w wyjątkowo dobrze napisane postacie, a muszę przyznać, że po lekturze Zrodzonego miałam w tej materii niejakie obawy. Zwyczajnie bałam się czy bohaterowie Drogi Królów dadzą się lubić! Nie wiem jak wy, ja lubię kibicować bohaterom. Na całe szczęście Kaladinowi zdecydowanie bliżej do bohaterów Elantris niż do zrodzonego z mgły Kelly’ego. Analizując styl pisania muszę stwierdzić, że Sandersonowi udało się uniknąć tym razem zbytniego objaśniania świata w jakim wciąga czytelnika. Autor pozwala czytelnikowi poznawać świat powieści samodzielnie i jest to bardzo przyjemny zabieg. Natomiast nieco jestem zawiedziona sposobem w jaki w książce działa magia. Niestety mamy tutaj swoistą wariacje na temat pomysłu wykorzystanego w Zrodzonym z mgły. Tam, nadnaturalne moce można było uwolnić wchłaniając metale. Tutaj do tego celu służą klejnoty będące jednocześnie magazynami światła, środkiem płatniczym i jak się okazuje – dla niektórych źródłem magicznej mocy. Pomysł może i ciekawy, ale ja miałam wrażenie zjadania przez autora własnego ogona. Jednak nawet z powtórzeniami, Droga Królów jawi mi się jako jedna z bardziej udanych powieści z gatunku high fantasy jaką ostatnio czytałam. Jestem niezmiernie ciekawa co będzie dalej i z niecierpliwością oczekuję na drugi tom, który niestety zapowiedziany jest na przyszły rok.
bardzo dobre