Drugi tom opowieści o Sygrydzie Storradzie, dumnej córce Bolesława Chrobrego nie zachwycił mnie tak jak pierwszy. Dość długo zastanawiałam się czemu tak się stało. Przecież temat nośny bohaterowie ci sami, autorka w poprzednim tomie pokazała swój talent i lwi pazur.. Zatem… o co tu chodzi?Główkowałam i kombinowałam, porównywałam z innymi powieściami autorki, a recenzja leżała. Wreszcie wydaje mi się, że wiem. Królowa jest po prostu książką nierówną. Elżbieta Cherezińska nie zawodzi tam, gdzie opisuje ludzkie namiętności, gdzie zagląda w dusze swoich bohaterów. Wtedy tka słowami niezrównany kobierzec. Uwodzi czytelnika, mami, wciąga i zanim się ten połapie jest już na zabój w bohaterach zakochany i niecierpliwie czeka na ciąg dalszy. I tak dzieje się w Hardej i po części w Królowej. Nawet tam, gdzie bohaterkom i bohaterom niezbyt się wiedzie, gdy wydaje się, że odwróciło się od nich szczęście pisarstwo autorki sprawia, że nie możemy się od książki oderwać.
Gdzie zaczyna się problem? Ano tam, gdzie autorka wchodzi w tryb narracji bardzo podobny do Gry w kości – kiedy losy bohaterów schodzą na dalszy plan, bo choć niby dalej ich śledzimy to jednak widać jak ich tropy odciskają ślady na wielkiej szachownicy historii. I ten właśnie kawałek – w samym środku powieści sprawia, że nie można się nią do bezkrytycznie i do końca zachwycić. Ot, typowe – beczka miodku a w środeczku – dziegieć.
Niemniej, mimo tej części powieści ( nad którą solennie ziewałam), stwierdzam, że dylogia jest warta czytania. Polecam