Trzeci tom opowieści o zjednoczeniu Polski liczy bagatela, ponad tysiąc stron. I ledwo tych stron autorce starczyło, żeby opowiedzieć czytelnikowi historię małego upartego księcia, który zdołał podnieść się po każdej porażce, wygrzebać z każdego dołka, odgryźć każdemu wrogowi. Zadaję sobie sprawę, że Płomienna korona to historia mocno podkolorowana, miejscami wręcz zatrącająca o baśń, nie zmienia to jednak faktu, że po jej lekturze musiałam się zastanowić nad fenomenem jakim wśród naszych władców był Władysław Łokietek. Przyjrzałam się suchym faktom opisywanym w nudnych podręcznikach i analizach i musiałam się zgodzić z autorką – przy wszystkich przymiotach ducha i umysłu, które pozwalały mu wykorzystywać każdy, najmniejszy cień szansy, miał też Łokietek nieprawdopodobne wręcz szczęście. Jakby rzeczywiście sprzyjali mu dawni bogowie. Dlatego tym razem ( wyjątkowo!) nie raziła mnie postać Borutki plącząca się przy księciu. Już bardziej irytowało ciągłe puszczanie oka do czytelnika i łopatologiczne wręcz sugerowanie, że Borutka to nie zwykły chłopak tylko TEN Borutka. Swoją drogą – jest to bodaj jedyny wyłom logiczny w spójnej i dobrze skonstruowanej fabule powieści. No bo jak na wszystkie bogi uzasadnić, że przy boku chrześcijańskiego księcia, protegowanego błogosławionej Kingi, plącze się słowiańskie licho? Ba, mało że plącze, wspiera ze wszystkich sił!
Prócz postaci na wpół i całkiem nie z tego świata karty powieści Elżbiety Cherezińskiej zaludniają postacie historyczne i takie które do historii wepchnęły się trochę tylnymi drzwiami jak Ryksa Elżbieta – córka Przemysła II poślubiona Wacławowi II. To własnie tej postaci, poświęciła autorka sporą część swojej książki, czyniąc z Piastówny jednego z ważniejszych sprzymierzeńców Władysława Łokietka, skutecznie wpływającego na rozwój wypadków w Czechach. Eliska Rejcka urasta do roli najważniejszej postaci kobiecej trzeciego tomu, skutecznie detronizując mroczną Matyldę Askańską czy Jadwigę, żonę Łokietka. Obserwujemy również zmierzch zielonych panien i ich matriarchalnego świata, przegrywającego w starciu z wojowniczymi Starcami z Prus. Jak zwykle u Cherezińskiej postacie są barwne, żywe, nie pozwalające czytelnikowi na pozostanie obojętnym. Autorka ma wyjątkowo “lekkie pióro”, pisze potoczyście, z rozmachem, piękną polszczyzną, a chyba zgodzicie się ze mną, że w dzisiejszych czasach to rzadkość.
Podsumowując – trzeci tom Odrodzonego Królestwa czyta się wyjątkowo dobrze, nie ma w nim dłużyzn, akcja toczy się wartko, elementy baśniowe tym razem zostały nieco schowane i już tak nie biją po oczach ( a może ja się do nich wreszcie przyzwyczaiłam?). Nie brak w nim również elementów humorystycznych, nieco odbrązawiających postacie historyczne – zakon Piastówien i panujące nim obyczaje no miodzio.
Z czystym sercem polecam.