Drew Karpyshyn – Mass Effect Odwet

mass-effect-odwet

Człowiek Iluzja po zdobyciu technologii obcych postanowił powtórzyć ich eksperyment. To, że jest to eksperyment na żywym człowieku, a on jest przywódcą organizacji mającej chronić ludzi niezbyt mu przeszkadzało. Na dodatek ma idealnego kandydata do roli świnki morskiej – Paula Graysona, który wkurzył go solidnie i wymykał się od dłuższego czasu (znaczy od czasu poprzedniego tomu).
We wszystko zostaje wplątana, również znana z poprzedniego tomu, Kahlee – naukowiec i specjalistka w kilku dziedzinach. Do tego  mamy kilku gangsterów, różnych obcych i wojskowego sztuk jeden.
Kahlee niestety nadal jest niezbyt przekonującą postacią, mimo że tutaj jest równie ważna jak Grayson, a reszta stanowi tło dla losów i działań tej dwójki.
Jednak trzeba przyznać, że tym razem jest lepiej – pojawiają się opisy obcych (choć nadal jest ich za mało), fabuła jest bardziej mroczna i trup ściele się gęsto, ani razu nie pojawia się koszmarne „efekt masy”, brak też literówek i błędów tak irytujących w poprzedniej części. Obcy przestają być tłem i ostatnią deską ratunku (dla autora) pojawiającą się deus ex machina, i zaczynają być integralną częścią fabuły.
Niestety Człowiek Iluzja i jego organizacja są zbyt ważni, i tym razem nie da się ich zignorować, można co najwyżej pozgrzytać zębami. Zresztą co to za organizacja spiskowa/terrorystyczna, o której wiedzą wszyscy w zamieszkanej przestrzeni.
Wątek romansowy wepchnięty na siłę i fabuła przypominająca zabawę w berka po galaktyce, gdzie raz dobrzy ścigają złych, za chwile źli dobrych i tak w kółko, nie są w stanie nastawić czytelnika bardziej przychylnie do całości.
Odwet to lekki technothriller z dodatkami, który czyta się lepiej niż cześć pierwszą, jednak nadal daleko mu do dobrej książki SF.
Przeciętniak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *