Zaczyna się standardowo – młody mężczyzna z zespołem Downa proponuje spotkanej na ulicy 6-latce, że podwiezie ją do domu. Dalej jest jak w typowym schemacie działania pedofila – “zanim cię odwiozę, pokażę ci małe króliczki”, dziecko nie wraca na czas do domu, zawiadomiona policja zakłada porwanie… Tylko, że u Karin Fossum nic nie jest takie, jakie się wydaje – dziecko wraca po paru godzinach, to nie o tego rodzaju przestępstwo tu chodzi – policja będzie musiała się przestawić na śledztwo w sprawie morderstwa 15-latki, której zwłoki znaleziono “przy okazji” poszukiwań nad miejscowym jeziorem. Działaniami kieruje komisarz Konrad Sejer, doświadczony policjant z niewielkiego miasteczka, którego postać łączy książki Karin Fossum. Bo – jak trzeba Wam wiedzieć – rzecz cała dzieje się w Norwegii, w maleńkiej wiosce zagubionej gdzieś na samym końcu długiego fiordu, gdzie mieszka parędziesiąt osób, wszyscy się znają i wszystko o sobie wiedzą, choć ich domy stoją w dużej odległości od siebie. Czy jednak rzeczywiście wiedzą wszystko? Przy okazji śledztwa zaczynają wychodzić mniejsze i większe tajemnice, dziwne powiązania, sekrety, wyparte wspomnienia….. Dlaczego ofiara musiała zginąć? To proste, przechodziła ulicą w nieodpowiednim miejscu i czasie, a w norweskich oknach nie ma zasłon. Z drugiej strony jakaś niezdarna ta norweska policja – żeby nie przeszukać porządnie komputera, o którym wszyscy wiedzieli, że ofiara miała do niego dostęp??? Opisy “informatyczne” to zresztą najsłabsza strona tej książki – opis prób znalezienia hasła do pliku jest cokolwiek niewiarygodny, a już usługowe łamanie owego hasła przez technika (!) z serwisu komputerowego, nawet u mnie, zwykłego usera, budzi pusty śmiech. Inna rzecz, że “Nie oglądaj się” została napisana w roku bodaj 1996, a polskie wydanie jest z 2008 – w technologiach komunikacyjnych to prehistoria, żeby nie powiedzieć średni neolit.
Trochę jest to więc opis świata, który w pewnym sensie już nie istnieje, choć minęło raptem dwie dekady. Człowiek się jednak nie zmieni, i jego zachowania też – może co najwyżej użyć trochę innych narzędzi. Dlatego według mnie to jest dobra książka – pamiętajcie tylko, żeby przeczytać aż do ostatniej strony. Zakończenie jest bowiem niezwykle przewrotne: kiedy już wszystko wiadomo, kto, kogo i dlaczego – nagle zdarza się TO…