Gołkowski Michał – Komornik. Tom 3. Kant


Przepowiednia z poprzedniego tomu zostawiła czytelników z lekko opadniętą szczęką, ale czas przepowiedni się skończył. Nadchodzi wielki finał nieudanej apokalipsy. Czeka nas wielkie bum, wielka bitwa, czy wielki kant?
Po pierwsze okazuje się, że dostaliśmy trochę inną książkę niż dwie poprzednie. Gdzieś znika fabuła, a właściwie poczucie, że mimo dużej ilości akcji fabuła jest najbardziej istotna. Dostajemy akcje, duże ilości akcji pędzące do finału, które zalatują trochę Mad Maxem a trochę Władcą Pierścieni. Ze zdecydowaną przewagą Mad Maxa.
Nie dostajemy też żadnych nowych informacji o świecie Po (no dobra, dostajemy jedną, ale jakoś nie powala ona na kolana). Nie ma żadnych tajemniczych, czy pozornie oderwanych od całości scen, wszystko pędzi do finału na łeb na szyję. Niby słusznie, w końcu to ostatni tom, ale przez to Komornik traci pewien czar i nutkę tajemnicy, które były w poprzednich częściach.
Na dodatek wszelkie nawiązania do korpo są podane otwartym tekstem, tak jakby ktoś nie zrozumiał aluzji ciągniętych przez wcześniejsze tomy. Ała, no za co? No, czemu nagle znaleźliśmy się w amerykańskim filmie? Nie dość, że wszystko jest kawa na ławę, to jeszcze wybuchy przysłaniają wszystko inne. Ezekiel też niestety ucierpiał i mimo oficjalnie gorszego statusu niż poprzednio staje się zdecydowanie za bardzo niepokonany i odporny.
A samo zakończenie, podejrzewam, że będzie wywoływało bardzo sprzeczne opinie. Moim zdaniem pasuje do reszty, chociaż może dlatego, że przewidywałam scenariusz w podobnym klimacie.
Ufff, pomarudziłam sobie trochę. Czy jest to zła książka – zdecydowanie nie. Świat nadal ma wewnętrzny sens i swój klimat, większa ilość akcji jest trochę usprawiedliwiona fabułą a bohaterowie są odpowiednio barwni. Ale, niestety, jest to część której brakuje czegoś co miały tomy poprzednie i co różni książkę od której trudno się oderwać i którą poleca się bez wahania od książki zwyczajnie dobrej. Kant, cóż mógłby być lepszy, ale mimo wszystko polecam całą trylogię.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *