(3,5 / 5)Autorka znana jest najbardziej ze swojego cyklu królewskiego: “Dynastia Plantagenetów i Tudorów” opowiadającego o kobietach, które w świecie Dwóch Róż tworzyły historię, choć nikt ze współczesnych nigdy by tak nie powiedział. Można śmiało powiedzieć, że Philippa oddała kobietom głos. I przywróciła im miejsce w historii Anglii. Można też powiedzieć, że Mokradła, pierwszy tom nowego cyklu The Fairmile kontynuuje te tradycję, choć tym razem nie ma tu koronowanych głów, a bohaterka jest tzw. “kobietą z ludu”.
Za to podobnie jak w cyklu dynastycznym, Alinor nie jest postacią tuzinkową. Wsiowa zielarka, uznawana przez wielu ( z własnym mężem na czele) za czarownicę, ma w purytańskim świecie zdominowanym przez mężczyzn bardzo pod górkę. Poznajemy ją w dość specyficznym momencie życia – kiedy w księżycową noc udaje się do wiejskiego kościółka mając jakąś przedziwną nadzieję, że magia chwili i miejsca ukaże jej prawdę o losie jej zaginionego na morzu męża. Żyje? Odszedł? Bo życie samotnej ni to wdowy ni to mężatki nie jest łatwe. Więc nie dziwimy się, że chciałaby coś wiedzieć. A los szykuje dla niej niespodziankę. Zamiast ducha męża spotka młodego katolickiego księdza, który przypłynął potajemnie z Francji. Tak, słusznie się domyślacie – to zdarzenie namiesza jej w życiu okrutnie.
Mokradła czyta się jak niemal każdą książkę Gregory – z zapartym tchem. Autorka wciąga czytelnika w wykreowany przez siebie świat, zmusza, żeby zrewidował swoje poglądy, nie pozwala, aby pozostał bierny wobec bohaterów. Czasami właśnie z tego powodu trudno się czyta jej powieści, bo nie chcemy pogodzić się z faktem, jak bardzo niesprawiedliwie inne postacie traktują naszego ulubionego bohatera/ bohaterkę. Czytając Mokradła nie raz i nie dwa zgrzytałam zębami zżymając się na niesprawiedliwość jakiej doświadcza Alinor. Czasem też czytając o tym jak wieś traktuje bohaterkę powieści zastanawiałam się, czemu te opisy są tak podobne do współczesnych zachowań ludzi. Czy autorka obserwowała taką zajadłość tam gdzie mieszka? Czy po prostu takie zachowania leżą w ludzkiej naturze?
To co mi przeszkadzało w lekturze, to nadmierne uderzanie w ckliwe nuty. Zupełnie moim zdaniem niepotrzebne, bo powieść obroniłaby się i bez tego lukierku i ślozo wyciskaczy. Na pochwałę zasługuje natomiast dbałość o szczegóły historyczne i realia epoki. Ale to już znak firmowy Autorki. Obojętnie, czy pisze o postaciach historycznych czy wymyślonych – świat w którym osadza swoich bohaterów jest zgodny z prawdą historyczną. I za to bardzo sobie pisarstwo P. Gregory cenię.
Fairmile pomyślane jest jako saga rodzinna, nie dziwi więc otwarte ( i jak dla mnie niezbyt satysfakcjonujące ) zakończenie. Jestem ciekawa dalszych losów Alinor i jej rodziny, ale nie wiem jeszcze czy kupię kolejne książki czy raczej udam się po nie do biblioteki. Bo choć jak już wspomniałam opowieść czyta się bardzo dobrze, to jednak nie porwała mnie na tyle, żeby zaraz kupować kolejne tomy.