Horowitz Anthony – Moriarty

moriartySherlock Holmes umarł. Ale jego fani mają się nad wyraz dobrze. Analizują na dziesiątą stronę wszystkie opowiadania i powieści popełnione przez Artura Conan Doyle’a, poszukują niejasności, polują na błędy autora, spierają o autorstwo, ustalają co jest kanonem, a co nie. A czasem posuwają się do pisania książek o swoim ulubionym bohaterze.

Tak właśnie postąpił Anthony Horowitz. Stworzył kolejną powieść o Sherlocku Holmsie. Powieść tym ciekawszą, że Sherlock choć jest w niej niemal stale obecny – ani razu nie pokazuje się w niej osobiście. Teoretycznie to nic dziwnego, bo   autor nawiązuje do opowiadania “Ostatnia zagadka” w którym największy detektyw wszechczasów ginie w pojedynku ze swoim śmiertelnym wrogiem, profesorem Moriartym. To właśnie na miejsce jego, a raczej ich śmierci (bo w pojedynku ponoć giną obaj wielcy przeciwnicy spieszą dwaj śledczy – jeden ze Scotland Yardu, jeden z agencji Pinkertona. I tu, zgodnie z kanonem zaskoczenie. Nie ma ciała Sherlocka Holmesa. Jest tylko ciało profesora Moriartego. Trochę wygodnie, bo o ile wygląd Sherlocka Holmesa znają wszyscy, o tyle wygląd arcyzbrodniarza nie jest tak naprawdę znany. Pytanie zatem czy rzeczywiście mamy do czynienia z ciałem Moriartego? Po drugie znalezienie akurat ciała Moriartiego jest wyjątkowo na rękę detektywowi z agencji Pinkertona, który przybył do Szwajcarii aby poszukać powiązań tego ostatniego z ojcem chrzestnym amerykańskich bandytów. Nie da się ukryć, że każdy kto ma choć trochę oleju w głowie już w tym miejscu marszczy nos węsząc  jakiś przekręt…

Dalej jest bardzo w stylu Autora powieści o Sherlocku: elegancka fabuła, intryga która wydaje się być prosta i dość banalna, a która na samym końcu gwałtownie przyspiesza i w  równie elegancki sposób przestaje być prosta oraz nieskomplikowana. Duet bohaterów, z których jeden przejął cechy Sherlocka ( co autor tłumaczy niemal obsesją tej postaci na tle Sherlocka, a pikanterii sprawie dodaje fakt, że postać tę faktycznie stworzył Conan-Doyle robiąc z niej głupka), zaś drugi z bohaterów przyjmuje praktycznie rolę Watsona. Autor co i rusz odwołuje się do  spraw rozwiązanych przez słynnego detektywa. Wszystko to plus dobrze oddane realia mglistego Londynu, a także sposób narracji czy stylistyka sprawiają, że powraca do nas klimat powieści o najsłynniejszym detektywie. Owszem, ta książka wykorzystuje schematy stworzone przez kogoś innego, ale w żadnym przypadku nie mogę powiedzieć, że jest wtórna. To po prostu dobry bardzo klasyczny kryminał. Nie wiem czy powieść spodoba się zagorzałym fanom twórczości Conan – Doyla. Mnie przypadła do gustu i całkiem dobrze się bawiłam śledząc losy bohaterów. I nie zmieni tego fakt, że zakończenie zdecydowanie nie przypadło mi do gustu.

Dobre.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *