(3 / 5) Przedstawiam Wam kolejny po Nowohuckiej Telenoweli zbiór Nowohuckich opowieści. Opowieści o czasach w których, na żyznych polach podkrakowskich wsi w błocie i pocie zaczął rodzić się kombinat. Moloch, potwór, znienawidzony przez “rodowitych” krakowian, którzy odtąd już zawsze będą czuli się zbrukani obecnością tego stalowego piętna wyrosłego za plecami Cesarsko- Królewskiego Grodu. Cegły, perły… to w zamyśle opowieść o kobietach którym przyszło żyć w Nowej Hucie. Od kobiet z okolicznych wsi dla których praca oferowana przez werbowników jawiła się jak ucieczka od świata w którym żyły, przez przodownice pracy i krótką chwilę ich triumfu, po kobiecą codzienność: dzieci, żłobki, mieszkanie, pracę przy garach w nowohuckich knajpach. Wreszcie po bibułę i walkę z komunizmem.
To odkłamywanie socjal-propagandy, zaglądanie za kulisy świata z pierwszych stron pożółkłych gazet. Poszukiwanie prawdy, odkrywanie jej często bardzo brzydkiej twarzy – brudnej, pijanej, brutalnej. Twarzy pijanych robotników próbujących się wedrzeć do kobiecych hosteli, twarzy dzieci pozostawianych w żłobkach na tydzień, a czasem nawet na dłużej, twarzy lekarzy którzy tworzą pierwszy oddział położniczy. Twarzy ludzi nie mogących się pogodzić, że rywalizują z babami. Ale też twarzy twórczyni szkoły rodzenia, twarzy Marty Ingarden, twarzy kobiet pracujących w kawiarniach, które jakże szybko stawały się zwykłymi knajpami. Wreszcie twarze kobiet, którym SB-ecja zgarniała facetów do więzienia, a one zostawały same z dziećmi, problemami.. i z kontynuacją konspiracyjnej roboty. Dziwnie się to czyta, bo niemal każda z tych historii kobiet niezwykłych kończy się tak samo – powrotem do patriarchalnego świata, w którym miejscem kobiety, choćby nie wiem jak utalentowanej i wartościowej jest świat trzech “K”. I zmusza do zadania sobie pytania – ile takich niezwykłych kobiet, zaradnych, silnych, niezwykłych zwykłych bohaterek żyje wokół nas? Ile nam umyka? Autorka przekopywała się przez archiwa gazet, kroniki, wywiady, pamiętniki, wspomnienia, notatki. Słuchała tych które jeszcze nie odeszły. Wszystko po to, by ocalić kawałek świata który bezpowrotnie odchodzi.
Jeśli do czegoś mogę się przyczepić to do bardzo rwanej narracji, miotającej się między głównymi wątkami a dziesiątkami dygresji skutecznie zaciemniającymi obraz świata. Jakby nie mogła się zdecydować i chciała pokazać na raz wszystko. Zwłaszcza początkowe rozdziały cą mocno obarczone tą wadą.
Poza tym jednak to ciekawa pozycja.