„ Aż gniew twój przeminie” to czwarty tom z serii połączonej postacią prawniczki Rebeki Martinsson. Tym razem śledztwo prowadzone pod jej prokuratorskim nadzorem dotyczy morderstwa popełnionego poprzez uniemożliwienie wyjścia na powierzchnię nurkującej pod lodem parze nastolatków. Szczególnym zabiegiem autorki jest jednak złamanie linearności akcji a także wprowadzenie elementu magicznego. Czytelnik właściwie od początku wie co się zdarzyło naprawdę, w odróżnieniu od policjantów, którzy mozolnie muszą się do tej prawdy dogrzebać.
A element magii – zamordowana dziewczyna przychodzi do pani prokurator w snach i przekazuje jej kolejne informacje o okolicznościach swojej śmierci, i to „popycha” śledztwo.
A w tle – jak u Asy Larsson – szwedzkie problemy, traumy, sprawy zamiecione pod dywan. Tym razem autorka przypomina wstydliwy fragment szwedzkiej historii – współpracę z hitlerowskimi Niemcami w czasie II wojny światowej, a konkretnie naginanie neutralności przez tranzyt wojska i zaopatrzenia do okupowanej Norwegii, koleją w rejon Narviku. W Szwecji uważa się, że w pierwszej fazie wojny kraj nie miał innego wyjścia – ale przecież wiele szwedzkich firm i wielu Szwedów dorobiło się na tym – i nie tylko na tym, bo agentury też było sporo. Te pieniądze zostały w Szwecji, ale wraz z nimi zostały też tajemnice, lęki, toksyczne rodzinne tabu. Powojenne pokolenia też niosą w sobie ślady tamtych lat, bo przeżycia rodziców odcisnęły się na ich wychowaniu. Tłumienie uczuć, przemoc, przymus sprawowania kontroli nad sytuacją i lęk przed tym, że z wiekiem i utratą sił możliwości tej kontroli będzie coraz mniej…. A to rodzi gniew, tłumiony, podskórny, ciemny i przerażający, bo nigdy nie wiadomo, kiedy się ujawni i w jakiej formie. Okazuje się, że można nawet zamordować dla zatarcia prawdy o swoim zachowaniu w tamtym czasie – ale ta prawda i tak wyjdzie: w tym, co opowiadają ludzie po kątach, w urywanych rodzinnych kłótniach. A w ostateczności, jak już ktoś jest nieżywy, zawsze może przyjść we śnie do prokurator Rebeki Martinsson z dalekiej, północnej Kiruny i opowiedzieć jej współczesną sagę o życiu, gniewie, przemijaniu i śmierci.
Ciekawa książka, pewnie trochę przerysowana, jak to zwykle bywa u Skandynawów opisujących trudy życia w swoich generalnie bezpiecznych i dobrze zorganizowanych krajach, ale przeczytałem z zainteresowaniem i przyjemnością. Jeżeli zatem lubicie takie nieco bardziej społecznie zaangażowane kryminały – polecam