Majka Paweł – Berserk

I znowu Paweł Majka zabiera nas do postapokaliptycznego Krakowa. Tym razem jednak zagłada nie miała kształtu atomowego grzyba. Przyszła cicho, zaczaiła się jak to wirus we krwi i wybuchła z upiorną siłą ogarniając wszystkich dorosłych. A potem równie niespodziewanie wygasła, pozostawiając ocalałych wśród zwałów trupów: rozszarpanych, zagryzionych, zmasakrowanych. Główny bohater, Rafał też chorował. Choć autor nie mówi tego wprost, no przynajmniej nie do końca – możemy się domyśleć, że ma na rękach i zębach wiele krwi. Teraz musi sobie radzić z tym, że przetrwał i ze światem, w którym nie ma prądu, bieżącej wody, supermarketów ani innych cywilizacyjnych udogodnień. Są za to inni ocaleni i kurczące się zapasy dóbr. Ludzie zaczynają organizować się w grupy, grupy zawłaszczają sobie obszary opustoszałego miasta. Tak, macie rację, ten koncept w pewnym sensie przypomina inną książkę autora: Dzielnicę obiecaną. Jednak nie odebrałam tego jako powielenia już znanego pomysłu. W świecie kurczących się zasobów i niepewności jutra dążenie do łączenia się w grupy jest naturalne, jakieś bardzo pierwotne. A wyznaczanie granic i rewirów – cóż, to akurat mamy w genach po naszych zwierzęcych przodkach. Podobnie jak wyznaczanie hierarchii w stadzie. Nie czarujmy się, garnitury, krawaty i cały blichtr współczesności nie zmienił tego, że gdy wchodzimy do jakiejś grupy – mniej lub bardziej podświadomie badamy jej dynamikę i określamy kto w niej dominuje oraz… jakie mamy szanse aby go z tego miejsca nomen omen wygryźć. Zatem przyjmujemy ten koncept autora jako coś bardzo oczywistego.

Wydaje się, że świat po apokalipsie powinien być łatwiejszy do życia, wszak po tym co się stało zasobów jest ciągle dużo, ocalałych mało, a ludzie długo będą odczuwali niechęć do przemocy. Paweł Majka szybko jednak wyprowadza nas z błędu. Ludzie z jego wizji nie potrafią uczyć się na błędach. Wirus nie zniszczył w ludziach skłonności do przemocy. Im bardziej wracamy do pierwotnego, plemiennego życia tym szybciej odradza się ludzka agresja.

Autor w ciekawy sposób podszedł też do kwestii pokoleniowych. Dzieci w jego powieści tak naprawdę są jedyną grupą społeczną która zdołała się w jakiś sposób zorientować, że coś nadciąga i jako tako przygotowała na naciągającą apokalipsę. Śmiem jednak stwierdzić, że zagłada i związane z tym przeżycia, zmieniły tę grupę jeszcze mniej korzystnie niż resztę społeczeństwa. Dorośli mają wyrzuty sumienia i wstydzą się tego co robili pod wpływem zarazy. Dzieci nie mają żadnych wyrzutów sumienia ani skrupułów. Dostosowały się do nowych reguł gry, a nawet zdołały narzucić swoje reszcie. Ciekawe swoją drogą co będzie, kiedy te dzieci zaczną dorastać, kiedy zaczną mieć swoje dzieci…  Ciekawe co będzie jeśli wśród ocalałych dorosłych pojawia się nowe dzieci…

Rafał, Karol, Lucyna, Kasia. Troje dorosłych i jedna nastolatka. Główni bohaterowie. Nie są aniołami, mają swoje za uszami. Nie współczujemy im, choć może powinniśmy. Nie oceniamy ich, choć to takie proste. Po prostu przyjmujemy ich takimi jakimi są. Bo kto wie jacy my bylibyśmy w takim świecie?

Podsumowując, Berserk w moim odczuciu jest książką o niebo lepszą i spójniejszą niż wspomniana już Dzielnica obiecana. Zakończenie choć nieco zaskakujące nie jest tym razem oderwane od całości, logika też nie uciekła w popłochu, choć parę razy się skrzywiła.  I tak, jak nie miałam ochoty i nie przeczytałam Człowieka obiecanego, tak z chęcią przeczytałabym o dalszych losach bohaterów Berserka

Polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *