Przeczytałam. Otrząsnęłam się. Popiłam zimnej wody. Oj, autorze, wyobraźnię to ty masz nielichą. Dałeś po garach tak, że ledwo za tobą nadążyłam, a pochlebiam sobie, taka znowu ostatnia z mitów i legend to ja nie jestem. Pokazałeś, jak można stworzyć rzecz zabawną i czytalną z elementów znanych i oklepanych do bólu – legend, mitów, podań, do których dokleiłeś elementy steampunku . Ale to nie dlatego musiałam popić książkę zimną wodą. Zziajałam się niesamowicie z powodu tempa w jakim rozwijasz autorze akcję. Gnasz przed siebie na patataj, zipnąć nie dajesz, rozsmakować w pomysłach nie pozwalasz. Nawet tam, gdzie fabuła pozornie zwalnia, w leśnej enklawie czuje się podskórne wrzenie i dygot niecierpliwiącego się pisarza, który już chce pognać dalej. A pomysł? Pomysł na powieść jest tak prosty i oczywisty, aż trudno uwierzyć, że nikt wcześniej na niego nie wpadł.
Jaki to pomysł? Sami posłuchajcie: Ziemię w trakcie I wojny światowej zaatakowali Marsjanie. Marsjanie czy nie Marsjanie – kosmici na pewno. I nie mogąc sobie poradzić z Ziemianami odpalili mitobomby które obudziły wszelkie wierzenia od zarania dziejów ludzkości. Wszystko co ludzkość upakowała w baśnie, legendy, mity, podania, wierzenia, wiarę obudziło się ze śpiewem na ustach i uczyniło sobie ziemię poddaną. A kosmici i ludzie po równo ocknęli się z ręką w.. naczyniu nocnym i nie pozostało im nic innego jak kooperacja w oszalałym świecie. W takich to okolicznościach przyrody musi sobie radzić główny bohater – skrzyżowanie mściciela, opętanego i ostatniego rycerza. Świat stworzony przez autora jest światem kompletnym. Ma swoje reguły, ma mechanizmy których zaburzenie może skończyć się w mniej lub bardziej nieprzyjemny sposób, ( zazwyczaj w bardzo nieprzyjemny). Żeby przetrwać w tym uniwersum trzeba być nie lada znawcą mitów, legend i wierzeń – bez takiej wiedzy jest się skazanym całkiem dosłownie na pożarcie.
Podsumowując, poza wściekłą galopadą akcji i kolorowym zawrotem głowy od wiązania mitów i legend w kozie ogony nie za bardzo jest się do czego przyczepić. (No może poza zakończeniem trochę zbyt oczywistym i spodziewanym od pewnego momentu). Tak czy inaczej chętnie sięgnę po drugi tom – wcześniej zaopatrzywszy się w stosowną ilość zimnej wody i proszków od bólu głowy…