(0,2 / 5) Ra-tun-ku!!! To jedno słowo w zasadzie wystarczyłoby jako recenzja straszliwego dzieła jakim uraczyła nas autorka. Rzadko zdarza mi się czytać książki tak spaprane, żeby przy najlepszych chęciach nie dało się znaleźć w nich jakiś pozytywów. Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się nawet czy aby ta „rozkoszna” lektura nie zasługuje na Złotą Malinę, ale w końcu zdecydowałam się dać 0,2 punktu. Za co? Za jednorożca, albo może konia, albo coś pośrodku, bo autorka z upodobaniem miesza ślady uniemożliwiając zrozumienie natury gadającego wierzchowca głównej bohaterki.
A cała reszta? No popatrzmy: Irytująca bohaterka, podobno lekarka pogotowia. Serio? Na miejscu lekarzy zwłaszcza tych jeżdżących pogotowiem obraziłabym się na autorkę śmiertelnie. Dlaczego? Ano dlatego, że bohaterka prezentuje nieprawdopodobny wręcz poziom gapiostwa, a momentami wręcz głupoty. Szybka orientacja w sytuacji jest dla niej stanem nieosiągalnym. No klasyczne dziecię -japa. Znalazła się w obcym świecie, którego zasad nie rozumie, ale nie słucha dobrych rad, a ostrożność to u niej cecha w zaniku. Do kompletu radosne oczekiwanie żeby świat kręcił się wokół niej, plasuje tę postać na poziome zbuntowanego pięciolatka. Co gorsza autorka wyposażyła swoją bohaterkę w cechę praktycznie nie występującą u ludzi czyli podobanie się każdej, absolutnie każdej postaci noszącej portki. Nie wiem na kim/czym się wzorowała Pani Michalak, ale człowiek to to raczej nie był. Suczka w rui już prędzej, bo za nią faktycznie każdy piesek poleci. Mniej więcej po 60 stronach nasza niedorobiona bohaterka przechodzi cudowną metamorfozę z „przepraszam czemu tu biją” w super hiper heroinę i Mary Sue. Przy czym przemiana nie dotyczy możliwości intelektualnych. Jej tylko magię wtłoczono do głowy na siłę. No przynajmniej przestał jej hulać wiatr między uszami… Jeśli dodamy do tego fabułę która wygląda jakby jej 3/4 zjadł pies, a resztę odtworzono z ocalałych, dobrze wymamlanych karteczek, logikę która chyba nigdy nie zaistniała, bo co strona to taka wpadka, że oczy mgłą zachodzą, chaos oraz resztę bohaterów którzy sprawiają wrażenie nie tylko wyciętych z tektury, ale do kompletu niezbyt starannie pokolorowanych… to mamy obraz czegoś absolutnie nieczytalnego. Mogłabym się dalej znęcać, ale dam sobie spokój. Po prostu mam ochotę jak najszybciej zapomnieć o tym dziele straszliwym.