Milan Victor – Władcy Dinozaurów (dwugłos)

wladcy_dinozaurowW tej książce wszystko jest znane i zarazem wszystko jest inne. Na początku ulegamy złudzeniu, że akcja dzieje się na ziemi, tylko trochę jak to mówią górale – “wyonaconej”. Mamy krainy i nacje których nazwy brzmią nam dziwnie znajomo – Alemanów, Slavonów i innych. Ba Anglowie mieszkają na wyspie, więc niby wszystko się zgadza…. Na wojny ruszają rycerze zakuci w zbroje płytowe…No i tu już coś przestaje się zgadzać, bo ci naprawdę najciężej zbrojni dosiadają dinozaurów. Nie powiem jakich bo mi się wszystkie radośnie w trakcie lektury pomieszały i nawet przypisy nie pomogły. Dinozaurów w tej książce jest naprawdę dostatek, wyskakują praktycznie z każdej strony. Służą do walki, polowań a nawet jako kaci. Zwykła fauna reprezentowana jest przez 5 stworzeń zwanych przyjaciółmi bogów. Są psy, koty, konie, fretki i kozy . Bogów dla odmiany jest ośmioro. (Czemu zatem nie ma ośmiu zwierząt? Może wtedy załapały by się jeszcze krowy, owce i świnie?) Oprócz tego są tajemnicze Szare  Anioły które mają pilnować, aby ludzie nie wypaczali boskiego porządku. Reszta to political fiction. Mamy dwór i dworskie intrygi, walki buldogów pod stołem, wojny wywiadów, bitwy i karne ekspedycje. Czyli znowu wszystko to, co znamy z naszej ziemskiej historii. Mamy nawet herezję, mnie osobiście bardzo kojarzącą się z katarami. Tak naprawdę, gdyby nie te dinozaury i kompletnie niedorzeczne stroje dworskie kojarzące się ni to z Egiptem ni to z Papuą Nową Gwineą – powiedziałabym, że historia którą opowiada autor mogłaby dziać się gdzieś na ziemi, mniej więcej w XIV -XV wieku. I szczerze powiem, to podobieństwo, (także, a może przede wszystkim nazw) najbardziej mi w lekturze przeszkadzało, bo mimo woli odnosiłam historię snutą przez autora do historii Europy i…. dinozaury bojowe.

Jeśli jednak zdołacie odlepić się od historii naszego świata, to Władcy dinozaurów powinni się Wam spodobać. Bo opowieść napisana jest naprawdę dobrze, z rozmachem, pomysłem, z dużą dbałością o szczegóły. Bohaterowie mają wyraziste charaktery i nie można koło nich przejść obojętnie, nawet wtedy gdy nas niebotycznie wkurzają. Jest więc Rob, wykonujący trudną i niebezpieczną pracę opiekuna dinozaurów,  jest Jaume, książę- wojownik, a zarazem członek elitarnego zakonu rycerzy wzorowanego dość przewrotnie i na Legionie Tebańskim i na Templariuszach. Jaumie to to według mnie najsłabsza postać. Z jednej strony filantrop, w wolnych chwilach piszący wiersze, z drugiej dowódca trzymający armię żelazną ręką. Z jednej kochanek towarzysza broni, z drugiej narzeczony i kochanek następczyni tronu. Dzielny i szlachetny i honorowy do tzw. urzygania. Ideał rycerza. Taki Roland ujeżdżający dinozaury. Jakoś nie kupuję jego rozterek. Kolejna postać – dla mnie najbardziej irytująca, to Melodia, córka cesarza- marionetki,  pogubiona w meandrach dworskiej polityki, zdegustowana przepychankami lordów Irlandii, Slawii, Spanii, Almanii,  Francii, (ajaj te nazwy!)  traktowana przez wszystkich jak pionek. I wreszcie mój ulubiony bohater Karyl, kojarzący mi się jednocześnie z Wiedźminem i królem Arturem.

Akcja jest krwista, bogata, intryga goni intrygę, świat jest piękny, złożony, przemyślany, niepokojący, okrutny i niebezpieczny. Z chęcią przeczytam ciąg dalszy tej opowieści, bo intryguje mnie czemu do Raju (jak nazywa się ten świat) przeniesiono tylko 5 stworzeń. Czy naprawdę je przeniesiono czy też wyginęły w jakieś katastrofie, kim są Szare Anioły (kosmici?!) i kom naprawdę jest 8 bóstw. Ciekawa też jestem czy rzeczywiście władca Zębatego tronu jest taką marionetką na jaką kreuje go otoczenie.

Polecam

 

_______________________________________________________________________________________________________________________________ Lashana

Wyjątkowo nie zgadzam się z współrecenzentką. Władcy Dizonarów zdecydowanie nie wzbudzili mojego entuzjazmu. Przyznaję, że bitwa otwierająca powieść wywołała we mnie spory entuzjazm i nadzieję na fajną książkę. Było tu wystarczająco dużo dinozaurów, wprowadzenia do konfliktu, szybkiego przedstawienia postaci i dobrego opisu samej bitwy, że naprawdę byłam ciekawa, co będzie dalej. Jedak szybko okazało się, że im dalej, tym gorzej. I im więcej szczegółów próbuje podawać autor, tym bardziej plącze się w zeznaniach.
Bo niby na planecie zwanej Rajem panuje swoboda obyczajów – pary we wszelkich konfiguracjach są dozwolone i to również na wysokich szczeblach. Kobiety chodzą toples albo w naszyjnikach z piór. Najlepszy, najbardziej wojowniczy zakon rycerski jest zakonem złożonym z gejów.
A potem się okazuje się, że córka cesarza ma przyzwoitkę. Bycie gejem jest niemęskie, a nazwanie faceta kochankiem mężczyzn – obraźliwe. Niby swoboda obyczajów i nikt się z romansami nie kryje, ale całować się publicznie nie można. Kobiety uczą się walczyć, ale potem się okazuje, że na polach bitew walczyć nie mogą. A kilka rozdziałów dalej dowiadujemy się, że dowódcą najbardziej elitarnego oddziału piechoty jest kobieta. Autor wmawia czytelnikowi, że Filip został posadzony na tronie, bo wszyscy uważali, że będzie nim łatwo manipulować, ale tak naprawdę jest świetnym intrygantem i ma nieugięty charakter. A parę rozdziałów później okazuje się, że nawet dworzanie twierdzą, że władca słucha zawsze tego, kto mówił do niego ostatni.
I takich niekonsekwencji niestety jest pełno. Mamy świat obcy, ale państwami są: Slavonia, Spania i Francia. Dinozaury mają nazwy łacińskie, całkiem ciekawe nazwy zwyczajowe i wymiary oraz wagę podane w metrach i tonach. Jak oni w tym pasudo-śreniowieczu ważyli te dinozaury… I czemu nazwy są łacińskie, skoro głównym językiem tego świata jest hiszpański, a Imperium Rzymskiego i całego świata łacińskiego nigdy nie było?
Jakimś cudem nie ma w Raju żadnej przeciwwagi dla dinozaurów – ani broni, ani pułapek, ani strategii wojennych, które by pozwoliły zniwelować przewagę jaszczurczych oddziałów. A same oddziały są tak naprawdę lekko i ciężkozbrojną konnicą. I niech mi ktoś, na wszystkich bogów tego świata, wyjaśni jakim cudem oni w tropikalnym klimacie walczą w pełnych zbrojach płytowych?
Bohaterowie też niestety nie pomagają. Ci dobrzy są idealni i kryształowi – Jaume jest poetą, wojownikiem, kochankiem, doradcą władcy i jeźdźcem dinozaurów. Karyl jest idealnym dowódcą, sympatycznym człowiekiem, geniuszem wojennym, tylko bardziej ascetą i melancholikiem niż hedonistą jak Jaume. Ci źli są intrygantami, opojami i gwałcicielami.
Rob – jest w fabule głównie po to, żeby zachwycać się Karylem. Jedyna kobieta w tym towarzystwie – Melodia – jest doprawdy kobietą wyjątkową, bo nie tylko myśli nie tą częścią ciała, co trzeba i ma przez kilka miesięcy permanentną ochotę na zaciągniecie faceta do łóżka, to jeszcze jest bohaterką chyba najgorszej sceny seksu jaką zdarzyło mi się czytać. Pierwszy raz w życiu miałam wrażenie, że postać jest inspirowana aktorką porno.
W powieści jest dużo więcej bardzo szczegółowych opisów ubiorów niż opisów charakterów postaci, o jakichś scenach pokazujących ten charakter nie wspominając. To nigdy nie jest dobry objaw.
Jakby wszystkich niespójności było mało, to mamy magię deus ex machina i religię hiszpańskojęzycznego, zalatującego Mezoameryką, ale mocno europejskiego kraju opisaną jak chińska Księga Przemian. Czyli dostajemy pomieszanie z poplątaniem, które nie jest w żaden sposób wyjaśnione.
W szerszym zarysie, jeśli nie będziemy się czepiać szczegółów, też nie jest wcale lepiej. Bitwy przypominają trochę za bardzo bitwy historyczne. Intryga dworska jest oczywista i nie widzi jej tylko główny zainteresowany. A świat, poza obecnością dinozaurów, nie oferuje w sumie niczego oryginalnego. Dinozaury są nie tylko nie do końca wykorzystane, ale też wywołują sporo problemów z logiką.
Najlepszym elementem powieści są zaczynające każdy rozdział ilustracje dinozaurów rysowane ciekawym stylem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *