Philips Richard – Projekt Rho. T.1. Drugi okręt

Czy może być dobra “młodzieżówka” z gatunku science fiction? Zapewniam Was, że tak. W czasach mojej młodości zaczytywaliśmy się Broszkiewiczem (Ci z dziesiątego tysiąca, Oko centaura) i Zajdlem (Lalande 21185). Później jakoś bardziej rozwinęła się młodzieżowa fantasy, albo powieści z nurtu postapo. Albo z nurtu wampiro-romasowego.  Tymczasem Drugi Okręt, to niemal klasyczne SF młodzieżowe. W starym dobrym stylu czyli niemal bez udziwnień. Jednym słowem – czytalna. A historia jest dość prosta. Oto w wyniku starcia na na Ziemi lądują dwa statki obcych cywilizacji. Pierwszy wpada w ręce agencji rządowych.  (Wiadomo Roswell, Los Alamos i te rzeczy). Drugi zdołał się ukryć w górach. Przy  pierwszym eksperymenty prowadzi złowrogi doktor Stephenson. Na drugi natyka się trójka nastolatków.  Oba okręty choć pozbawione załóg wpływają na swoich odkrywców, i tych dorosłych i tych nastoletnich. W jaki sposób? to musicie doczytać sami.

Młodzi ludzie, przekształceni przez okręt zostają wciągnięci w wir wielkiej polityki, walki służb specjalnych, i kontrwywiadów. Choć może powinnam powiedzieć – z typową dla nastolatków naiwnością pakują się w ten świat sami. Oprócz “zwykłego” nastoletniego życia i problemów (z kim pójść na bal na zakończenie szkoły, czy da się odbić dziewczynę liderowi szkolnej drużyny futbolistów, jak uniknąć podejrzeń o ściąganie?) muszą nagle stawić czoła zupełnie innym – jak ukryć prawdę o sobie przed rodzicami, a co gorsze przed władzami? Jak zawiadomić świat o zbrodniczych planach doktora Stephensona, jednocześnie nie ujawniając swojej tożsamości? Jak wymknąć się służbom specjalnym?  Powieść czyta się dobrze mimo wyraźnych uproszczeń – dobrzy są zawsze dobrzy, a źli są coraz gorsi. Każdy z czarnych charakterów ma wyraźne cechy psychopaty. Rodzice również sportretowani są w sposób “klasyczny. Czytaj sprawiają wrażenie ślepych i podejrzanie naiwnych. Kupują wszystkie bajeczki młodych bez zbędnego wnikania w szczegóły, nie zauważają, że ich dzieciaki konstruują w garażu przełomowe wynalazki. Grunt, żeby dobrze się uczyli i nie zawracali głowy prawda?

Choć przez większą część powieści akcja toczy się żwawo i czytelnik nie może narzekać na brak atrakcji, to jednak tu i tam trafiają się dłużyzny przeokropne, wykręcające szczękę ziewaniem. Dziwnym trafem te ziewotworcze wstawki znajdują pokrywają się z  wywodami dotyczącymi fizyki  w jej “kosmicznych” odmianach. Cóż, da się pisać o nauce w sposób porywający, ale autorowi ta sztuka najwyraźniej nie wyszła. O jakości wywodów na temat fizyki się nie wypowiadam pozostawiając ten zaszczyt Lashanie. Ona ma do tego oficjalne papiery…..

Jeśli zatem lubicie młodzieżowe SF, w starym dobrym stylu – polecam Wam do przeczytania Drugi Okręt. Sama z umiarkowanym entuzjazmem zerkam na kolejny to upchnięty w stercie do przeczytania.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *