(4 / 5) Victus, po łacinie znaczy pokonany. I jako pokonany przedstawia się nam bohater tej opowieści – 94 letni Marti Zuviria, posiadacz 9 punktów inżynierskiej doskonałości, człowiek który służył swoim dowódcom na kilku kontynentach, i najwyraźniej jest całkiem zamożnym człowiekiem, skoro stać go u schyłku życia na całkiem dostatnie życie. Czemu więc mówi o sobie że jest pokonany?
Zgorzkniały i co tu kryć wyjątkowo nieprzyjemny starzec pisze swoją spowiedź życia. (Choć pisze to za dużo powiedziane – wykorzystuje jako “narzędzie pisarskie” opiekunkę). Marti opowiada nam o swoich największych klęskach – utracie marzeń, utracie namiastki domu, utracie szacunku do samego siebie i wreszcie utracie miasta które kochał i utracie najbliższych. Jedno życie, tyle strat. A wszystko zaczyna się od jednej chybionej odpowiedzi. Ba, od jednego, nie znalezionego na czas słowa. Słowa, którego brak sprawił, że Marti Zuviria nie został inżynierem. Przez całą lekturę dręczyło mnie jedno pytanie: czy naprawdę życie bohatera potoczyłoby się inaczej, gdyby udzielił poprawnej odpowiedzi? Czy zmieniłoby to jego charakter, czy wojna wyglądałaby inaczej? A to nie jedyne z pytań egzystencjalnych jakie wymusza na nas autor.
Victus to również bardzo ciekawe spojrzenie na źródło odwiecznego konfliktu pomiędzy Katalonią a Kastylią. Konfliktu, który niestety przetrwał aż do dzisiejszych czasów. To bodaj jeden z ciekawszych wątków, pozwalający lepiej zrozumieć zapiekłą niechęć pomiędzy dwoma prowincjami. Po lekturze zupełnie inaczej patrzę na doniesienia z półwyspu iberyjskiego. W warstwie historycznej książka jest również bogatym źródłem wiedzy o hiszpańskiej wojnie sukcesyjnej – dość powiedzieć, że praktycznie wszystkie postacie są postaciami historycznymi, a jedyne postacie fabularne to “rodzina” bohatera. Możemy również sporo dowiedzieć się o inżynierii wojskowej tych czasów.
A wszystko razem podane w świetnym tempie które nie zwalnia ani na chwilę przez 700 stron, w sposób który sprawia, że z zainteresowaniem śledzimy losy bohatera, złoszcząc się na niego, ubolewając nad jego losem, klnąc na głupotę, ale też na pecha, który go prześladuje, wściekamy się na nieudolnych dowódców i na tych zbyt dumnych by upaść.
A Victus? Ja znam już odpowiedź na to pytanie – wy poznacie ją, gdy przeczytacie tę opowieść, do czego Was namawiam.