Piskorski Krzysztof – Czterdzieści i cztery

A gdyby… rewolucja przemysłowa poszła w zupełnie innym kierunku? Gdyby w XIX wieku odkryto plazmę i portale do równoległych światów? A gdyby mocarstwa zaczęły kolonizować Europę 2, 4, 13? Jak wyglądałaby historia Europy? Gdyby Poniatowski nie zginął w nurtach Elstery… Gdyby, gdyby, gdyby.  Opowieść Krzysztofa Piskorskiego to właśnie taka “wariacja na temat” historii Polski i Europy przyodziana w steampunkowe szatki.Jeśli lubicie książki napisane przez Marka Hoddera, to Czterdzieści i cztery powinno Wam się również spodobać. Może mniej tu technologicznych dziwolągów przyprawiających czytelnika o ból głowy, mniej angielskości w myśleniu i zachowaniu bohaterów, ale styl pisania wydał mi  się bardzo podobny. A skoro już przy podobieństwach jesteśmy, to będę się czepiać. Koncept kolejnych Europ  dziwnie mi zapachniał Długą Ziemią, a bramy służące do podróży pomiędzy poszczególnymi światami natychmiast skojarzyły mi się z Gwiezdnymi Wrotami. Jednym słowem, co jakiś czas wracało do mnie nieprzyjemne poczucie, że ja to już gdzieś czytałam/ widziałam ( co nie zmienia faktu, że książkę czytało się bardzo dobrze).

W trakcie lektury nie mogłam się również oprzeć wrażeniu, że autor nie do końca przemyślał fabułę i w efekcie to nie on nad nią panował, tylko ona (ta wredna fabuła) wodziła go za nos, mnożąc dość chaotycznie wątki. Mamy więc i wątek miłosny i istoty z innych światów i alternatywną historię Europy i wojnę wywiadów i alternatywną historię Polski i nawet podróże w czasie. Zapomniałam o czymś? Zapomniałam! Jest jeszcze wątek tajnej organizacji walczącej z postępem, a nawet bożek z litewskich lasów. Ten ostatni głównie po to, aby uzasadnić absolutną zajefajność głównej bohaterki przejawiającą się głównie w zdolnością przeżywania w sytuacji w której autor przerabia resztę jej otoczenia na mielonkę. Dorzućcie do tego Słowackiego i Mickiewicza i wyjdzie nam nie tylko czterdzieści i cztery, ale nawet sześć na dziewięć.

Być może właśnie z powodu takiego nagromadzenia wątków książka jest miejscami nierówna – są w niej fragmenty i pomysły świetne (zaskakuny!), bardzo dobre i takie, które zdecydowanie autorowi nie wyszły. Pomimo tych wszystkich problemów z fabułą i z główną bohaterką – typową Mary Sue, książkę czyta się zaskakująco łatwo, z przyjemnością i nawet z pewnym rozbawieniem. Nie da się ukryć, że autor nie kocha ani Słowackiego, ani Mickiewicza, ani Poniatowskiego i ściąga te nasze polskie ikony z wyraźną satysfakcją z piedestałów. I za to choćby ma u mnie sporego plusa

Polecam

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *