(2 / 5)
Jak bardzo wpływa na postrzeganie i traktowanie kobiet fakt, że dziewczynka jest… rodzinnym darmozjadem. Trzeba ją karmić, wychowywać, a po ślubie w pełni przechodzi do rodziny męża (do tego stopnia, że jest wykreślana z rodowych ksiąg rodziców). Jak wpływają na traktowanie żon aranżowane małżeństwa i przekonanie, że praca kobiet to coś pomiędzy hobby a fanaberią.
Autorka rozmawia z kilkoma Koreankami o ich życiu, mężczyznach, pracy i oczekiwaniach społeczeństwa. O dostosowaniu się do koreańskich norm.
Wszystkie kobiety pochodzą z klasy średniej i wyższej – wychowywały się za granicą, często podróżują, mają szeroko pojęty kontakt z kulturą inną niż rodzima. Trudno je postrzegać jako typowe przedstawicielki koreańskich kobiet, bo to trochę tak jakby przeprowadzić wywiady z szefami wszystkich firm w Mordorze (płeć dowolna) i uznać ich za typowych przedstawicieli Polski. Nie znajdziemy tu ani kobiet z klasy robotniczej, ani uciekinierek z drugiej Korei.
Na dodatek nie jestem do końca pewna czy panie w ogóle istnieją, czy nie są kompilacją kilku osób albo częściowo autorskim opowiedzeniem innych historii. Nie ma tu żadnej bibliografii, żadnego zestawienia wypowiedzi pań z faktami. Nie ma żadnych statystyk, np. na temat przemocy. A bohaterki reportażu wypowiadają się w zaskakująco podobny sposób, mimo różnego wieku i wykształcenia.
Przesłonięty uśmiech to męcząca lektura; autorka ma ciężki styl, który zdecydowanie nie pomaga w odbiorze, początkowe historie są nijakie i mało zaskakujące, część spokojnie mogłaby mieć miejsce w Polsce. I pewnie, niestety, gdzieś ma miejsce. W niewielu opowieściach jest jakiś typowo koreański element i w pewnym sensie dzięki temu jest to bardziej uniwersalny reportaż o sytuacji kobiet w konserwatywnym, patriarchalnym społeczeństwie. I za to są te dwie gwiazdki.