Sides Hampton – Ogar piekielny ściga mnie. Zamach na Martina Luthera Kinga i wielka obława na jego zabójcę

4 out of 5 stars (4 / 5) Lata 60-te w Stanach Zjednoczonych to czas ogromnych kontrastów. Z jednej strony czas wielkich wzlotów  – lądowania na księżycu i walki z segregacją rasową. Z drugiej,  czas kiedy można było kogoś podejrzewać o sympatie hipisowskie na podstawie informacji, że jego  żona chodzi po kuchni… boso. To także czas, kiedy obficie polała się krew tych “na świeczniku”. John F. Kennedy, Martin Luter King, Robert Kennedy.  Takie właśnie czasy stara się nam przybliżyć  lekko fabularyzowany dokument, o drugim najsłynniejszym zabójstwie lat 60-tych.
Autor zabiera nas w barwną, choć nieco przerażająca podróż po Ameryce i  początkowo prowadzi dwoma ścieżkami. Pierwsza z nich – to tropy Kinga. Widzimy w niej nie  tego silnego, charyzmatycznego, wręcz pomnikowego człowieka, który przetrwał tak wiele dla idei. Widzimy w niej Kinga – człowieka. Zmęczonego,  wyczerpanego, zagubionego i szarpiącego się z samym sobą pastora, który coraz bardziej dostrzega, że jego otoczenie nie dzieli z nim jego wizji, lecz chce zbijać własny kapitał polityczny. Dostrzega też, że poruszona przez niego fala zmienia się w tsunami i zaczyna niebezpiecznie chwiać się na granicy przemocy, tak jak w Memphis, gdy marsz zamienił się w zamieszki, rozboje i grabieże. Widzimy człowieka, który szuka pocieszenia w ramionach licznych kochanek,  dla którego rodzina jest mniej ważna od jego działalności,  człowieka o którym gazety co jakiś czas wieszczą – że jest skończony. On jednak podnosi się po każdym ciosie. Jest w tym niczym w walce bokserskiej  – patos i brud jednocześnie.

Druga ścieżka – to tropy mordercy Kinga. Od świetnie opowiedzianej historii ucieczki Jamesa Earl Ray’a z więzienia przez obraz “zwykłego białego obywatela” Galta w którego się wcielił  James, do momentu kiedy  pada śmiertelny strzał. Obserwujemy przeciętniaka, typ człowieka, którego miniesz na ulicy i nie będziesz w stanie opisać. Niewiele wiemy o jego motywach, poza tym, że kobiety traktował instrumentalnie, zaangażował się w  walkę o zwycięstwo wyborcze Wallace’a białego supremacjonisty,  nie umiał wcześniej obchodzić się z bronią i miał przedziwne nawyki żywieniowe, oraz całkowity brak pomysłu na życie, no może poza tym, że chciał być producentem filmów pornograficznych.

Mamy więc z jednej strony chylącego się ku upadkowi giganta, a z drugiej strony przeciętną szarą mysz, czy raczej zwykłego szarego szczura. Ich drogi nieubłaganie się do siebie zbliżają, aż padnie  ostateczny strzał. A wszystko to na tle podzielonego społeczeństwa , które coraz mocniej na siebie napiera. I chyba to tło, choć bardzo drobiazgowe i przez to męczące w lekturze jest jedną z większych zalet tej książki. Bo teorii spiskowych z jednej strony i opowieści  hagiograficznych  o Kingu jest sporo. Ale książek, które starają się rzetelnie pokazać tamte wydarzenia, bez opowiadania się za którąś ze stron jest naprawdę niewiele. A jeszcze mniej jest takich w których mamy trzeciego bohatera – społeczeństwo.

Dookoła zabójstwa Kinga narosło sporo teorii spiskowych. Jednak autor odżegnuje się od nich, starając się skupić na prezentacji samych faktów. Dość powiedzieć, że bibliografia zajmuje… 60 stron.

Minusem, jak już wspomniałam jest zbytni drobiazgowość, która sprawia, że momentami czytanie staje się mordęgą. Np.  opisy jak kto był ubrany, albo jakie ciuchy oddał morderca do pralni przed atakiem w mojej opinii nie wnoszą nic, a tylko sztucznie dmuchają ilość stron. Mimo wszystko jednak warto się pomęczyć.

Polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *