(1 / 5)
Parę lat tremu bardzo spodobało mi się Przekraczając granice. Było bardzo sympatycznym przedstawicielem gatunku humorystycznego fantasy, mimo że było też przedstawicielem nurtu nieszczęśliwych studentek, który był wtedy bardzo modny. I który stworzył spory zestaw mniej lub bardziej magicznych i mniej lub bardziej nieszczęśliwych dziewoi. Czytaj dalej »
fantastyka zza wschodniej granicy
Ruda Aleksandra – Sztylet Rodowy. T. 2 Sztylet ślubny (dwugłos)
Kategorie: FantasyBył obraz, ale oblazł. Tak jednym zdaniem można podsumować drugi tom trylogii Sztylet rodowy. Jestem zawiedziona. Ba, po lekturze Sztyletu ślubnego jestem zwyczajnie wściekła! No bo proszę Państwa, jak można zrezygnować ze wszystkiego co było siłą w tomie pierwszym? Jak można z porządnego fantasy humorystycznego zrobić rozwlekłe romansidło? Czytaj dalej »
Gromyko Olga, Ułanow Andriej – Plus minus
Kategorie: Urban fantasyPlus – nowa powieść Gromyko, która nie ma nic wspólnego ze szczurami. Minus – bliżej nieokreślony współautor. Niewiadoma – czas i miejsce to współczesna Białoruś. Czytaj dalej »
Łukjanienko Siergiej – Szósty patrol
Kategorie: Fantasy, Urban fantasySiergieja Łukjanienkę szanuję, a jego liczne książki już nie raz tu gościły. Na Szósty Patrol przyszło mi dość długo czekać – i to w dodatku po tym jak poprzedni Nowy Patrol pozostawił mnie z dość mieszanymi odczuciami.
Na pierwszy rzut oka można jednak zauważyć, że przynajmniej wydawca naprawił to, co po raz pierwszy wydając Nowy Patrol spartolił. Okładka jest utrzymana w stylu charakterystycznym dla oryginalnych wydań pierwszych czterech książek cyklu. Jest też dostępna, oczywiście, w kolorze oczowyrazista zieleń – i to też ma jakiś sens. Doceniam jednak że zadbano o harmonię na mojej półce.
Skoro już sama okładka mnie nie odrzucała, mogłem spokojnie wgryźć się w treść. Co tam znalazłem?
Siergiej Łukjanienko – Nowy Patrol
Kategorie: Fantasy, Urban fantasyUwielbiam wschodnią fantastykę. Ubóstwiam wręcz prozę Łukjanienki. A mimo to do tej książki zabierałem się jak pies do jeża.
O co poszło? Sam już właściwie nie wiem. Może o to, że między ostatnimi książkami (mam tu na myśli polskie wydania) minęło siedem lat, i rzecz zaczyna pachnieć nieelegancką praktyką zwaną popularnie “odcinaniem kuponów”. A może o to, że poprzednia książka – czwarta w cyklu – nazywała się “Ostatni Patrol”? Przyznaję, że do tej myśli – że czytałem ostatnią książkę i trzymam na półce pewną zamkniętą całość – bardzo się przyzwyczaiłem.
W każdym razie, do książki zabierałem się z oporami. I do pisania tej recenzji też zabieram się jak pies do jeża.