Ona niewinna, on niebezpieczny. Łączy ich zbrodnia, namiętność i tajemnica. Jedno z nich musi umrzeć…
Oto co znajdujemy na przedniej okładce Mistrza – pierwszej części “Serii z Tulipanem” Katarzyny Michalak. Niedawno Magda znęcała się nad Rokiem w Poziomce tejże autorki. Opinie na temat książek tej autorki są skrajnie wręcz podzielone – jedni się rozpływają, inni nazywają to literaturą dla kucharek. Jeszcze inni zaś nazywają to literaturą dla kucharek i są tym zachwyceni… mniejsza jednak o zboczenia innych internetowych recenzentów.
Opis na okładce przełożyłem sobie jako „będą seksy”, mentalnie zaklasyfikowałem dzieło jako harlequina i z poczuciem dokonywania aktu masochizmu zatopiłem zęby. Cóż, okładka obiecuje nam morderstwo – dzisiaj przychodzę więc do Was by je popełnić. Czytaj dalej »


(2 / 5) I znowu mamy świat po apokalipsie. W ruinach budynków wyludnionych miast ukrywają się ludzie. Ci dobrzy i ci źli. Ci dobrzy usiłują przeżyć. Poszukują jedzenia, leków, czegokolwiek co pozwoli im przeżyć kolejny dzień. Ci źli też usiłują przeżyć. Kosztem tych dobrych. Jedni i drudzy ukrywają się przed aniołami. Bo tym razem apokalipsa przyszła całkiem dosłownie z nieba. Przynieśli ją aniołowie. Do AngelFall przyciągnęła mnie okładka, inna od wszechobecnej sztampy w której na okładce jest albo dziewoja z obowiązkowymi atrybutami: mieczem/giwerą/motocyklem/tatuażem albo facet zawinięty w płaszcz, równie obowiązkowo patrzący spode łba. Intrygujący był też opis, ale sami wiecie jak to z tymi opisami bywa – na okładce wielkie halo a w środku żenada. 
(0,5 / 5) Słuchajcie, pani autorce udała się rzecz naprawdę rzadko spotykana. Otóż pięć minut po skończeniu jej książki nie wiedziałam już o czym ona jest…. Nie pamiętałam kluczowych momentów, nie umiałam wskazać przesłania czy choćby zamysłu autorki, miejsc szczególnie interesujących czy wkurzających. Wątpiącym i szydercom odpowiadam zawczasu – nie dopadła mnie skleroza ani początki Alzheimera. To po prostu książka napisana jest tak „znakomicie”, że po jej przeczytaniu nie pozostają nawet śladowe ilości emocji. Nic, niente, czarna dziura. Pustka z lipą i maliną. W efekcie siedzę z dość nieszczęśliwą miną i zastanawiam się jak zrecenzować to coś…