Pięcioksiąg wiedźmiński (i opowiadania) przeczytałam jakiś czas temu w mniej więcej tydzień. Książka wciągnęła mnie kompletnie, a niektóre fragmenty nadal znam na pamięć. Jeśli wtedy ktoś dołożyłby mi dodatkową książkę z ASowego neverneverlandu poleciałabym radośnie czytać ignorując wszystkie pozostałe lektury. Ponad dziesięć lat później, po Trylogii Husyckiej i Żmii podeszłam do Sezonu burz jak pies do jeża, a nawet bardziej ostrożnie, bo książka ponad pół roku przeleżała na półce. Niestety, kiedy po nią w końcu sięgnęłam, okazało się, że wszystkie najgorsze przeczucia się sprawdziły. Czytaj dalej »