Obrodziło mi latoś na półce książkami które zazwyczaj wrzuca się do worka z napisem “literatura kobieca” . Konia z rzędem temu, kto mi powie, skąd u licha wzięło się takie określenie i co naprawdę oznacza? Czy to kiepski wyciskacz łez, straszliwe romansidło, czy, po prostu książka napisana bardzo emocjonalnie? Czy to książka napisana przez kobietę dla kobiet? A może wcale nie? Czy zawsze takie określenie jest piętnujące? Czy powinno takim być? Oto pytania, które przy okazji lektury Amerykańskiego lata przemknęły mi przez głowę. Czytaj dalej »