Podczas lektury tomu 5. Opowieści, żałowałam, że wyszedł dopiero teraz. Trzy lata po tomie czwartym i i 9 od wydania pierwszego. NIe ukrywam, że taka długa przerw spowodowała, że zapomniałam dokładnie, co też się wyczyniało w poprzednich tomach, umykały mi niuanse, smaczki, z trudem odtwarzałam sobie geopolitykę i religię tego skomplikowanego świata. A najtrudniej było mi z wierzeniami. To one stanowią główną oś intrygi. Bez jakiej takiej orientacji w bogach, bożkach i bóstwach, mniej lub bardziej aktualnych trudno jest odnaleźć się i w pełni zrozumieć o co tutaj chodzi. Pod tym względem Opowieści… przypominają mi bardzo Malazańską księgę umarłych ( od razu uczciwie mówię, że nie przebrnęłam przez całość, zatrzymałam się bodaj na tomie 5). Tak samo skomplikowany świat wierzeń, wiele ludów, światy równoległe, rasy tworzone przez bóstwa, skomplikowana geopolityka. I tak samo… dobrze się czyta, choć ani cykl Eriksona, ani seria Wegnera do lektur “lekkich, łatwych i przyjemnych” nie należą. Jeśli nie dysponujemy doskonałą pamięcią, to przy lekturze, zwłaszcza, gdy zaczynamy cykl – niezbędny będzie podręczny kapowniczek do zapisywania zależności.
Innych, poza rozwleczeniem w czasie kolejnych premier wad cyklu Roberta M. Wegnera nie widzę. Świetny język, spójna fabuła, bohaterowie których nie da się nie kochać ( albo nienawidzić). Dobre tempo akcji. I, no jak on to robi, że nawet serwując czytelnikowi opisy “okoliczności” czy monologi wewnętrznie nie przynudza?!
Podsumowując – świetna kontynuacja doskonałego cyklu. Polecam z całego serca fanom High Fantasy .