Kołodziejczak Tomasz – Czerwona mgła (Ostatnia Rzeczpospolita. Tom 2) (dwugłos)

ostatnia-rzeczpospolita-tom-2Kajetan Kłobudzki, geograf hetmana wielkiego koronnego, zostaje wysłany na Kresy, żeby aktualizować mapy i zbadać tajemniczą Czerwoną Mgłę.
Brzmi jak opowieść z czasów sarmackich, prawda? A co jeśli mówimy nie o przeszłości a przyszłości gdzie hetman jest elfem a na Kresach poza mgłą czają się urka-hai.
Już macie dość? Jeśli nie to zapraszam na dalszą jazdę bez trzymanki, dzisiejszym kierowcą jest Tomasz Kołodziejczak.


Kołodziejczak wielokrotnie nominowany do nagrody im. Zajdla nie raz pokazał, że ma oryginalne pomysły i dobry warsztat. Ale tym razem trafiamy do świata opanowanego na zachodzie przez balrogi, soggothy i inne pomioty Gehenny, a na wschodzie przez orki i Czerwoną Mgłę. Większość państw nie istnieje, zostały pojedyncze punkty oporu i Rzeczpospolita – bogoojczyźniana, romantyczna, cierpiąca za miliony, zakochana w swojej przeszłości. I to właśnie, o dziwo, pozwoliło jej przerwać. Jednak nawet w Rzeczpospolitej wiele się zmieniło – w Warszawie urzęduje król, zamiast jednego Pałacu Kultury są cztery, w konnicy służą elfy. A to tylko kilka elementów postapokaliptycznego świata, bo co opowiadanie autor sprzedaje nam kolejny fragment układanki i kolejny raz mamy ochotę strzelić sobie facepalma i wrzasnąć: „Zaraz, to nie ma sensu…. a nie… w sumie to jednak ma…”.
I ten sens właśnie jest w tym wszystkim najdziwniejszy. W świecie ogarniętym chaosem, w którym mieszają się i walczą ze sobą fantastyczne mitologie i archetypy, doprawionym na dodatek technologią godną niejednego SF, w mieszance wybuchowej, którą można by uznać za wyjątkowy bełkot nagle okazuje się, że jest sens. Ba, mało tego, świat mimo że przyprawia czytelnika o opad szczęki (i to niejednokrotnie) jest spójny wewnętrznie i bardzo dopracowany w szczegółach.
Przyznaję, że mieszanka enpisów, fagów, balrogów, zaklęć i elfów może niektórych odrzucić, ci odłożą książkę z obrzydzeniem i będą omijać ją z daleka. Jednak chaotyczny, lekko kiczowaty świat Ostatniej Rzeczypospolitej ma swój urok i swoją logikę.
Opowiadania są nie tylko wybuchową mieszanką różnych światów, ale na dodatek potrafią czytelnikiem solidnie potrząsnąć i zmusić do przemyśleń (ale autor unika moralizatorstwa i nie prawi kazań), przez co na długo zapadają w pamięć. Co ostatnio, niestety, rzadko się zdarza i najczęściej o treści można zapomnieć zaraz po odłożeniu książki na półkę.
Jedyne co mi do gustu zdecydowanie nie przypadło to główny bohater. Tajemniczy, szlachetny, bohaterski i wąsaty zdecydowanie za bardzo przypominał mi Skrzetuskiego – kryształowego bohatera bez charakteru. Ale co zrobić, taki musiał być, żeby pasować do tego dziwnego świata.
Czerwona Mgła to książka z cyklu: „serdecznie polecam, gorąco ostrzegam”. Zdecydowanie niektórzy powinni omijać ją z daleka (czynniki alergiczne to: mieszanie gatunków, znęcanie się nad Tolkienem, brzozy w dużej ilości), jednak ci którzy zdecydują się zaryzykować zostaną zabrani na szaloną wyprawę na granicę Rzeczypospolitej i do wyobraźni autora.
Przerażający gniot/Przebój, w zależności od czytelnika; ja już zaopatrzyłam się w pozostałe tomy.

———————————————————————————————————————————————– by K.Wal

Niewątpliwie, autor ma warsztat. I to przez duże W. Niewątpliwie ma wiedzę. Też przez duże W. Oraz, (a jakże) ma niezłą radochę ze sprawiania czytelnikom mentalnego łomotu. Czytając Czerwoną mgłę kilkakrotnie zastanawiałam się  “czy on tak musi czy on tak lubi” – jednym słowem jaki jest cel raczenia czytelnika zbitkami w rodzaju: “Będących tak naprawdę rojami flogistonowców, istot zbudowanych z memosfer, żywiących się wypalaniem kultur, języków i filozofii. (…) Dlatego używają flogistonowców do walki z barlogami. Można je umieścić w specjalnych fugasach eteralnych.(…)”

Wciągnęliście już czurbałki? bo mnie rozcapierzałki zwiędły całkiem..

Jeśli jednak przejdziecie już do porządku dziennego nad enpisami, azymuletami i innymi dziwolągami słownymi, okaże się, że książka ma całkiem sporo sensu i czyta się ją nieźle, choć momentami ze zgrozą przeplataną z odrazą. Świat wywrócony na nice jest nieprawdopodobnie wręcz prawdopodobny i kojarzy się niedwuznacznie z opisami apokalipsy św. Jana.

Bohater jako taki mi nie przeszkadza. Ot, po prostu wedle autora nasz Kajetan ma wysoki poziom wewnętrznej zajebistości – co pozwala mu przetrwać w sytuacjach w których inni się poddają, umierają ze strachu, są zabijani. Przy takim poziomie umowności świata jaki funduje nam autor jeszcze jedna umowność nie jest w stanie przeszkadzać.

Nie wszystkie opowiadania podobały mi się jednakowo i gdyby to ode mnie zależało, nie kupiłabym pozostałych tomów, ale skoro już Lashana podsunęła mi kolejny tom pod nos, to chętnie go przeczytam, poczekam z tym jednak na dzień w którym będę miała tak dobry humor, że nawet tak dołująca lektura jak czarne fantasy z elementami bogoojczyźnianymi nie zdoła mi go zepsuć….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *