Staveley Brian – Kronika Nieciosanego tronu. T.1 Miecze cesarza (Dwugłos)

miecze-cesarza

Zaczyna się motywem starym jak świat – zamachem. Ginie cesarz Annuru. Trwa śledztwo – morderstwo to zamach czy tylko czyn szaleńca? Trwa posiedzenie Rady – kto zostanie regentem? I kogo wysłać po dziedzica Nieciosanego Tronu, który od lat przebywa w górach.
Niby standard i nuda, ale ten ograny pretekst został umieszczony w rozbudowanym, bogatym świecie, który jest zróżnicowany nie tylko geograficznie, ale też kulturowo i religijnie. A żeby było jeszcze fajniej oryginalna i ciekawa mitologia nie jest tylko tłem, ale ma istotny wpływ na fabułę.
Do tego mamy też różne plemiona, związki militarne i stwory (które też nie są tylko ozdobnikami).

Trzy równoległe wątki – historie cesarskich dzieci nie tylko pokazują nam różne perspektywy i regiony cesarstwa, ale też każdy z nich ma swój zestaw intryg, tajemnic i akcji.
Adare – najstarsza córka, zostaje po śmierci ojca ministrem finansów, bo tronu nie może objąć. Wrogość innych ministrów, nowe obowiązki, potrzeba przeprowadzenia pogrzebu i śledztwa i sprowadzenia brata do stolicy to tylko najbardziej oczywiste problemy dziewczyny. Jest to wątek zdecydowanie najbardziej polityczny i pełen intryg – i tych bardziej jawnych i tych kryjących się jeszcze w cieniu. Adare jest też najbardziej dojrzałą postacią, jednak niestety jej wątkowi poświęcono najmniej miejsca.
Kaden, cesarski dziedzic, od ośmiu lat przebywa w górskim klasztorze, gdzie przechodzi twardą szkołę życia. A Valyn, najmłodszy z rodzeństwa, szkoli się w elitarnej jednostce na wojownika i dowódcę drużyny Kettralu, będącej pseudo-antycznym odpowiednikiem Navy Seals i Marines połączonych w jedno. Niestety bardziej rozbudowane wątki cesarskich synów już nie wypadają tak dobrze – młodzieńcy początkowo są straszliwie irytujący i trudno jest przełknąć pomysł, że mieliby w przyszłości dowodzić bądź władać czymkolwiek. Niektóre rozdziały nic nie wnoszą i są nudnymi zapychaczami i profesjonalnymi dłużyznami. Niektóre wyglądają na pozbawione sensu niepotrzebne dodatki, ale całe szczęście doczekujemy się paru wyjaśnień pod koniec tego tomu. W porównaniu ze swoją starszą siostrą obaj bracia wypadają dosyć blado i nieciekawie. Wątek Valyna ratują jego przyjaciele – zbiór barwnych i morderczych żołnierzy, którzy są momentami dużo ciekawsi niż książę, i akcja – związana nie tylko z cesarską intrygą i szkoleniem wojskowym.
Kaden niestety przez długi czas zostaje najnudniejszą i trochę bezbarwną postacią.
Autor całe szczęście nie morduje logiki, ale postacie i fabuła momentami są trochę za przewidywalne. Przynajmniej częściowo, bo pod koniec tomu zostało jeszcze sporo intryg i problemów do rozwikłania.
Mimo kilku wątków, które aż proszą o skrócenie i kliku nudnawych fragmentów całość czytało się całkiem nieźle. Rozbudowany i dopracowany świat, trochę akcji, trochę intryg i trochę polityki dało ciekawą i wciągającą mieszankę. A postacie mimo paru niedociągnięć mają (tak jak fabuła) spory potencjał.
Miecze cesarza mają parę wad, ale nadal dostajemy dobry debiut, który ma szansę stać się początkiem bardzo fajnej serii.

——————————————————————————————————————————————by K.Wal

Miecze Cesarza bardzo przypominają mi inną powieść fantasy. Mowa o Akacji książce niedocenionej, a przecież całkiem do rzeczy. W obu książkach mamy motyw młodych ludzi, którzy oderwani od rodziny i rzuceni w całkiem obce środowiska muszą wywalczyć sobie nie tylko swoje miejsce w świecie, ale także, a może przede wszystkim muszą przeżyć. A otoczenie wręcz zmówiło się, żeby im to przeżycie maksymalnie utrudnić. Mamy obowiązkowy spisek, który sprawia, że trójka cesarskich dzieci musi znacznie wcześniej niż przewidywali ich opiekunowie przerwać szkolenie i wrócić do krwawego życia.

Powieść czyta się bardzo dobrze. Wartka akcja wciąga i nie pozwala odłożyć książki. Ciekawe krainy, intrygująca mitologia i historia sprawiają, że  darowuje się autorowi niedociągnięcia. Paradoksalnie najsłabszym elementem tej książki są jej… główni bohaterowie.  Adare pojawia się tylko na chwilę i trudno ocenić potencjał tej postaci. Kaden, zamknięty w  książkowej wersji klasztoru Shaolin jest jeszcze do przyjęcia, akceptujemy jego swoistą “biało-burość” bo, dobrze wtapia się w tło. Ale Valyn, najmłodszy z braci jest postacią tak miałką i sztampową, że aż  zęby bolą. I to ma być dowódca elitarnej jednostki? Ten użalający się nad sobą smarkacz? Nie kupuję tego. W barwnej kompanii elitarnych żołnierzy – zabójców jest najnudniejszą postacią. I naprawdę, aż ma się ochotę zawołać do autora, żeby może zostawił w spokoju tego marudę i rozwinął pozostałe postacie: choćby Talala krwiopijcię, czy małomówną snajperkę.

Ciekawa jestem tomu drugiego. Intryguje mnie w którą stronę autor pociągnie akcję – czy tajemniczy nieśmiertelni mąciciele wyjdą wreszcie z cienia czy też dalej będą przesuwali ludzi jak pionki na wielkiej szachownicy. No i kiedy do walki włączą się młodzi bogowie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *