Jamie Carpenter jest prześladowany w szkole, często się przeprowadza a rodzina ma problemy, bo jego ojciec został uznany za zdrajcę. Jednak prawdziwe kłopoty zaczynają się kiedy spotyka w parku tajemniczą dziewczynę, jego matka znika a Jamie trafia pod opiekę tytułowego departamentu.
Wampiry nie sparklą, piją krew i są niebezpieczne. Hurra! I to na dodatek w powieści dla młodzieży. Hurra! Niestety jest to jedyny plus tej książki.
Fabuła jest straszliwie przewidywalna, naprawdę. Zakończenia można się domyśleć w okolicy drugiego rozdziału. Nawet biorąc poprawkę na to, że jest to książka dla czytelników mniej doświadczonych, to i tak nie ma opcji, żeby się nie domyślili chociaż części zakończenia przed połową powieści. Trochę odechciewa się czytać w takim wypadku, tym bardziej, że akcja jest po pierwsze chaotyczna, a po drugie nie porywa.
Rozdziały skaczą między 2007, 1982, „pięćdziesiąt minut wcześniej”, „dwa lata później”. Jaki redaktor to przepuścił? Czytelnik jest zawieszony gdzieś pomiędzy historią Jamiego, historią jego pradziadka, Stanami, Anglią i Rumunią i jak nie sposób jest się zgubić w prostej historii, tak przeskoki skutecznie spowalniają akcję i wybijają z rytmu. O zabijaniu suspensu nie będę wspominać, bo nie ma czego zabijać.
Postacie są jednowymiarowe, zachowują się nieprawdopodobnie albo są przesadzone tak, że przywodzą na myśl bardzo kiepski komiks. Główny zły, który ma być naczelnym psychopatą, urządza od czasu do czasu pokazowe rzezie, które co prawda zapewniają dużo krwi, ale nie specjalnie przekonują do tego, że mamy do czynienia ze starym wampirem. Frankenstein (i nie mam na myśli doktora…), który też do najmłodszych nie należy daje się z kolei przestawiać po kątach nastolatkowi. A reszta bohaterów, z głównym na czele, zachowuje się jakby miała rozdwojenie jaźni. Zdarza się często, że Jamie po wysłuchaniu jakiejś informacji najpierw ją przetwarza a potem wpada w szał i coś demoluje. Wszystkie postacie mają nagłe zmiany nastrojów, które nijak nie zgrywają się z fabułą, ot autor stwierdził, że taka scena będzie w tym właśnie miejscu dobrze wyglądać. Niestety nigdy nie wygląda, a zachowanie bohaterów jest nienaturalne i tym bardziej trudno im kibicować.
Cóż, wychodzi na to, że kraść też trzeba umieć, bo autor co prawda popożyczał sobie radośnie różne postacie literackie (Frankenstein i Dracula to dopiero początek), ale nie udało się w nie ani tchnąć życia, ani stworzyć spójnego świata (no, ale nie każdy jest Alanem Moorem). Całość kojarzyła mi się z nową wersją filmowej Mumii – jak połączymy wampiry, złych bogów i Jekylla to będzie fajnie… tylko, że nie.
Jak mamy książkę YA to musimy mieć też romans, prawda? Tylko, że tu miłość instant jest tak nieprawdopodobna, że niczym nie da się jej wytłumaczyć. A bohater musiałby mieć ciągoty do krwi, S&M i trepanację czaszki, żeby miało to choć cień sensu.
Zresztą główny bohater to jeden z głównych problemów – nie dość, że robi to, co autor wymyślił a nie to, co wynikałoby z fabuły, nie dość, że jest typem wyjątkowo aroganckim i antypatycznym, to jeszcze okazuje się, że jest urodzonym zabójcą wampirów, bo byli nimi jego dziadek i ojciec. I po 24h treningu rusza do akcji. Yyyyy, nie, nie i jeszcze raz nie. Nastolatek prześladowany w szkole, nie mający żadnego przygotowania, po 24h jest nagle mistrzem dowolnej broni palnej i walki wręcz. Tjaaa. A geny „zabójcy wampirów” się dziedziczy. Ja się chyba muszę napić. Krwawej Mary najlepiej, żeby zostać w klimacie…
Logika świata przedstawionego też niestety obrywa rykoszetem i włącza się tylko wtedy, kiedy to autorowi akurat pasuje.
Mimo wszystko mogłabym potraktować Departament 19 jak film klasy Z dla młodzieży i przymknąć oko na jego wady. Niestety nie za bardzo się da, bo całość jest upiornie nudna. Tak, książka w której latają wampiry i krew się leje często i gęsto o dziwo też może być nudna. Częściowo dlatego, że fabuła jest zbyt przewidywalna, narracja za chaotyczna, bohaterowie zachowują się sztucznie, a częściowo dlatego, że pomysł jest trochę za porosty jak na tę objętość i żadne ilości spływającej krwi tego nie zamaskują.
Nuda z wampirami w tle. Chała.